Tytułem wstępu: wasze komentarze sprawiły, że mnie "natchło" i mam w planach nie tylko bajkę o kopciuszku (jeszcze nie zaczęłam pisać, ale będzie to historia pokrętna^^) ale inne także (np. Śnieżkę^^). Na początek jednak zapodam obiecaną bajkę. O czerwonym kapturku (po latach). ;)
---
Wyblakły
Czerwony Kapturek

Wiele lat po
wydarzeniach opisanych w bajce Czerwony Kapturek, kiedy Babcia i Wilk
dawno już leżeli w grobie – wspólnym, bo Wilk po nauczce
związanej z zaszyciem mu kamieni w brzuchu z Canis Lupus zmienił
się w Canis Familiaris, czyli psa domowego i bardzo się z babcią
do siebie przywiązali – Czerwony Kapturek z Myśliwym żyli sobie
wspólnie w małej chatce na skraju lasu. W sumie z biegiem lat i
rozwojem miast, to stały się bardziej przedmieścia i przybyło im
sąsiadów, ale nie o tym miała być ta bajka. Czerwień Kapturka
nieco już wyblakła, ciało z grubsza zwiotczało i żar między
dwojgiem kochanków też coś zaczął przygasać. Co tu dużo mówić
– myśliwy zaczął szukać nowych wrażeń... w innych
sypialniach. Spędzało to sen z powiek Kapturka. Pomijając ryzyko
zakażenia różnymi nieprzyjemnymi, a nawet niebezpiecznymi
chorobami, które wiąże się z częstymi zmianami partnerów
seksualnych, po prostu tęskniła za swoim ukochanym. Przyszło jej
do głowy, by spytać o radę babcię, ale wykopanie jej z grobu
byłoby dość makabryczne i raczej nieskuteczne, toteż trzeba było
wymyślić coś innego. Mogła spróbować wywołać jej ducha, ale w
duchy nie wierzyła, więc darowała sobie tą metodę. Musiała
poradzić sobie sama. Pomna opowieści o Archimedesie, który
wymyślił swą najsłynniejszą teorię w czasie kąpieli, napuściła
ciepłej wody do wanny, rozebrała się, ułożyła w wodzie... i
poczuła burczenie w brzuchu, które zwiastowało głód. EUREKA!
Mogłaby zakrzyknąć niczym wspomniany Archimedes, gdyż w tym
właśnie momencie przypomniała sobie mądre słowa ukochanej babci:
„droga do serca mężczyzny wiedzie przez żołądek”. I już
wiedziała co ma zrobić. Jak oparzona wyskoczyła z wanny, ubrała
się szybko i pobiegła na strych, gdzie stała odziedziczona po
babci skrzynia z tajemniczą zawartością. Babcia nie była zwykłą
kobietą. O nie! Babcia była Wiedźmą – czyli tą, która WIE.
Tęgi miała babcia umysł i znała się na wielu sprawach. Między
innymi na leśnych skarbach i niekoniecznie typowych metodach ich
zastosowania. Przewidując, że nie zdąży przekazać swej wiedzy
wnuczce, gdyż jej córka, matka Kapturka była kobietą bogobojną i
nie chciała by jej córka „zaprzedała duszę diabłu parając się
czarną magią”, spisała całą swoją wiedzę i umieściła
zawierające ją zeszyty w skrzyni. Kiedy matka Kapturka zmarła
nagle w wyniku nieszczęśliwego wypadku – kopnięta przez byka,
którego chciała wydoić, bo wzrok miała nie najlepszy i pomyliła
go z krową – Babcia przekazała Kapturkowi wiedzę dotyczącą
zawartości skrzyni. Do tej pory Kapturek nie była na tyle
zdesperowana, by uciekać się do takich metod, jednak teraz
konieczność zmusiła ją do szybkiego i zdecydowanego działania.
Bez problemu znalazła to, czego szukała – zeszyt oprawiony w
czarną skórę z wyrytą na okładce trupią czaszką. Otwarła
zeszyt i zaczęła go przeglądać w poszukiwaniu najodpowiedniejszej
receptury. Nie chciała zabić Myśliwego. Co to, to nie! Chciała
tylko dać mu nauczkę i sprawić by przestały go interesować inne
kobiety. Kiedy już wybrała, spisała go sobie na żółtej
samoprzylepnej karteczce i wyszła z domu na poszukiwanie niezbędnych
składników. Gdy koszyk miała już pełen, wróciła do domu i
zabrała się do przygotowywania zupy. Znała dobrze swego męża i
wiedziała, że przed wyjściem do którejś ze swoich kochanek lubił
się porządnie posilić zupą wyjadaną prosto z garnka. Tym razem
nie była to jednak zwyczajna zupa, ale nie uprzedzajmy faktów, oto
bowiem Myśliwy powrócił do domu z wiadrem złowionych przez siebie
ryb, które Kapturek będzie musiała oprawić. Doprawdy chyba robił
jej na złość, bo nie dość, że miała dwie lewe ręce do takiej
roboty, to na dokładkę nie lubiła ryb. Tak sobie przynajmniej
myślała jego żona, bo Myśliwy ze względu na nową restrykcyjną
politykę dotyczącą gospodarki leśnej, nie mógł już swobodnie
polować i zajął się łowieniem ryb, szczęśliwy, że chociaż to
może dla swej ukochanej żony zrobić. Myśliwy bowiem ciągle
kochał Kapturka, chociaż miał mocno zaburzone pojęcie wierności
małżeńskiej. Uważał, że ma prawo szukać młodszych i
jędrniejszych ciał, które zapewnią mu trochę rozrywki, co w jego
mniemaniu miało zapewnić trwałość ich małżeństwu. Mężczyzna
zaspokojony seksualnie nie wdaje się w kłótnie, zwykł był sobie
wmawiać. Ten prymitywny sposób zdawał się działać do pewnego
stopnia, Myśliwy nie pomyślał jednak, że źródłem zaspokojenia
mogła być również jego małżonka, bo temperament seksualny wcale
nie kryje się tylko w młodych kobietach, ale nie był zbyt
rozgarnięty w tej kwestii i to właśnie sprawiło, że nie zdawał
sobie sprawy z tego, jak bardzo ranił swoim postępowaniem żonę,
która była mu wierna. Powróćmy jednak do głównego wątku.
Myśliwy wszedł do domku i wielce się uradował na widok garnka z
parującą, gorącą, zupą, którą dla niego przygotowała
Kapturek. Szybko nałożył sobie do miski słuszną porcję i
pochłonął łapczywie. Kiedy był już syty, poklepał się z
zadowoleniem po brzuchu, odstawił miskę do zlewu i udał się na
spotkanie z panną Anielą, którą uwodził dnia poprzedniego i
udało mu się z nią umówić na dzisiejszą schadzkę w nieużywanej
stodole nieopodal jej domu. Ledwie tam doszedł, zdążył tylko
wybałuszyć oczy na widok niczym nieosłoniętych, dorodnych
wdzięków oczekującej go panny Anieli i natychmiast musiał wybiec
do stojącej obok wygódki. Oto bowiem zaczęła działać zupa z
przepisu Babci Kapturka. W idealnym momencie można by rzec. Panna
Aniela nie zdziwiła się tym, że wybiegł za nagła potrzebą, ale
kiedy po dłuższym czasie nie wracał zaniepokoiła się nieco.
Ubrała się naprędce i pobiegła sprawdzić co też się mogło
stać jej niedoszłemu kochankowi. Myśliwy tym czasem zmagał się z
nagłym atakiem biegunki, czyli inaczej mówiąc... sraczki. Srał i
srał, jakby miał już nigdy nie przestać. Na szczęście zupełnie
mu nie przyszło do głowy, by powiązać swój stan ze zjedzoną
wcześniej zupą grzybową, o nieco innym niż zazwyczaj smaku.
Marzył więc tylko o tym, by znaleźć się w domu, pod opieką
troskliwej żony, która miała sposoby na wszelkie dolegliwości.
Panna Aniela zaś dłuższą chwilę dusiła się od tłumionego
śmiechu. W końcu nie wytrzymała i pobiegła do swojej najlepszej
przyjaciółki śmiejąc się tak głośno, że jej śmiech niósł
się przez całe miasteczko. U przyjaciółki panny Anieli odbywało
się właśnie przyjęcie dla innych przyjaciółek, wkrótce więc o
przypadku Myśliwego dowiedziało się całe miasteczko, gdyż żony
powiedziały mężom, ci kolegom i tak dalej... Plotkowano o tym
przez wiele miesięcy po wydarzeniu. Myśliwy znany ze swych
miłosnych podbojów był spalony. Nie myślał o tym jednak, bo
kiedy wreszcie dał radę dowlec się do domu, Kapturek zajęła się
nim troskliwie. Nie podała mu jednak od razu odtrutki, o nie. Przez
kilka następnych dni na zmianę poiła go zdrowotnymi naparami ziół
i... karmiła zupą przeczyszczającą, żeby poczuł się
dostatecznie zgnębiony psychicznie. A gdy tak się wreszcie stało,
zaczął pomału wracać do zdrowia. Pośpiech był tu wielce
niewskazany, bo Kapturek potrzebowała czasu by go na powrót uwieść.
A kiedy już miał dostatecznie dużo siły wypróbowała na nim
wszystkie znane jej techniki uwodzenia. Prosty mężczyzna nagle
zrozumiał, że młodość nie tkwi w ciele, a w duszy. Razem
poznawali kolejne pozycje z Kamasutry. Myśliwy nigdy już nie szukał
zaspokojenia u innych kobiet. Do końca swych dni byli ze sobą
szczęśliwi.
KONIEC
---
PS Każdy ma Minionki... Mam i ja!
Utyłam pewnie na Happy Mealach z pierdyliard kilogramów, ale co tam^^