niedziela, 29 maja 2016

Tygodnik Telefoniczny 9

Cześć! To znowu ja. ;)
No heeej nie chowajcie się. Ja nie gryzę. ;)
Mam dla was kolejny odcinek Tygodnika z Telefonika. ;)
Poniedziałek:
W centrum miasta stoi sobie takie cudeńko:
Ale prawdziwe cudeńko spotkałam później na placu ratuszowym dzięki bułce. :D Wróbelki podkarmiałam, bo tak ładnie prosiły... i jeden z nich usiadł mi na kolanie! Nie mam niestety zdjęcia, ale do dzisiaj się uśmiecham jak głupia na wspomnienie. Taki malutki, leciutki wróbelek. Jak pióreczko. I jadł sobie kawałeczki bułki. :D
A w księgarni trafiłam promocję -15% na ostatni tom Świata Dysku. No powiedzcie sami - miałam ją tam zostawić? No właśnie. Chociaż powiem wam szczerze, że łza się w oku kręci, że więcej już nowych tomów nie będzie. Że Sir Terry już od ponad roku zwiedza sobie swój własny Świat Dysku w innej rzeczywistości...
Wtorek:
Stukanie-pukanie i... światełko zwiastujące spacer po schodach. Człowiek cieszy się wtedy, że nie mieszka na 10tym (I schodzi na dół zamiast tarabanić się do góry z zakupami).
Thia. Dzięki za tabliczkę. Zauważyłam jakieś pięć pięter wcześniej. ;)
Na parterze szybka przeźroczysta, to sobie zajrzeć można jak taki szyb windy w środku wygląda. ;) Zawsze to jakaś wartość edukacyjna jest. ;)
Kolejna wartość edukacyjna, to pokazanie małpce jak wygląda wesołe miasteczko. Z oddali, żeby nam małpeczka wszystkich pieniędzy nie wydała. ;)
A potem zapewniamy małpeczce rozrywkę darmową w postaci podziwiania drzewek, krzewów i kwiatków. ;) A jak to pachniałooooo!
I te kolorki :D
Bratki
We wszelkich
Możliwych kolorkach
 Kimże bym ja była gdybym sobie palucha w obiektyw nie wsadziła? ;)
Jakie to ładne
Co rabatka
To nowy zachwyt
Spędziłabym tam pół dnia, gdyby mi się rabatki nie skończyły na drodze ;)
Prowadzimy małpeczkę za łapeczkę... coby się nam nie wypierdzieliła ;)
A potem małpeczka odpoczywa sobie na ławce... razem z nami. ;)
Wieczorem padamy zmęczeni nadmiarem wrażeń. ;)
Środa:
Kłulik. Rudy. ;)
Z takim małpiakiem to nawet zwykła podróż autobusem jest magiczną wyprawą w nieznane. :)
Tym razem była wyprawa w dobrze znane i lubiane miejsce. Cieplice. Niegdyś osobna miejscowość uzdrowiskowa, a obecnie dzielnica Jeleniej Góry. Moja ulubiona. Tu się urodziłam i spędziłam pierwszych 7 lat. No... nie na Poczcie. ;)
Taki ładny deptak zrobili :)
Słup. Dawno na blogu żadnego nie było. ;)
 I jeszcze jeden słup.
Czwartek:
Leniwy dzionek, piżama, czekolada, herbata... czego do szczęścia jeszcze potrzeba? Żelków!
A tak przy okazji: Kocham Cię Mamo! Za to, że znosisz moje humorki i niehumorki, bóle głowy i inne takie tam głupoty. Nie martw się tak o mnie. Ja sobie radę dam. :)
Piątek:
Tego słupa żeśta nie widzieli ;)
Szaliczek, żeby słup się nie przeziębił ;)
No bo co to jest 23 stopnie dla słupa ;)
Bardzo często widuję tą kamieniczkę, a jakoś dopiero teraz zauważyłam jakie to śliczne i malutkie. :D Paluch w obiektywie dodaje kompozycji zdjęcia uroku. xD
W sumie to ja światowa jestem. Nie rusza mnie jakiś tam Żuk na dachu.... eee zaraz? Co? Samochód na dachu? Ale jaja. Jak on tam wjechał? xD
Po lewej wymierające targowisko. A na targowisku taka historia: Ojciec i matka z dziećmi sobie szli, ojciec do matki się odezwał, że musi iść do sklepu wędkarskiego, na co synek, że również z nim chce iść. Okazało się, że szli za nami ojciec z synem później i usłyszałam dzięki temu zakończenie historii, które rozbawiło mnie niezmiernie. :D "Dziękuję Ci tato, że mnie wybawiłeś" :D (Ojciec mu odparł, że i tak musi mieć coś do ubrania ale dzieciak wygrał konkurs na tekst dekady :D)
A teraz wszyscy głośno skandujemy: B-H-P! B-H-P! ;)
I cieszymy się, że jesteśmy w domu, jednocześnie dopingując tych, którzy próbują uprawiać slalom między kropelkami ;)
Sobota:
Kiedy owca ma na imię Kodeina, to wiesz, że jej opiekun nie jest normalny ;)
Potrzebny mi jeszcze kandydat do imienia Ketonal, bo tylko dzięki niemu byłam w sobotę w stanie zwlec się z łóżka... to już jest hardkor proszę państwa... (ostatnio Ketonal brałam tylko raz jakiś rok temu)
Łot i przyczyna stuków-puków i wyłączenia windy z użytkowania. :D Ciekawa jestem jak długo taka pozostanie.
Wyjdź sobie w zamszowych bucikach, to na bank spadnie ulewa. ;) A takie były ładne i nowiutkie. :(
Bąbelki i kropelki.
Niedziela:
Ja to mam kochanego kota.
Każdy inny za takie naprzykrzanie się dałby mi po łbie łapą... z pazurami :D
Przetrwali? To sobie wydłubią orderek z kartofelka. A jak się nie podoba, to może być z cebuli. :P
Do zobaczyska w kolejnym odcinku!
Papa!
I.

poniedziałek, 23 maja 2016

Tygodnik Telefoniczny 8

Z minimalnym opóźnieniem spowodowanym migreną prezentuję wam odcinek 8.
Dotarłam do wniosku, że muszę zapisywać dzień po dniu co się działo, bo potem wielu rzeczy nie pamiętam i mało ciekawy Tygodnik wychodzi... 
Poniedziałek:
Kolejnego króliczka zaczęłam.Proste do zrobienia a jakie fajne.
I takie wielkie auto z wysięgnikiem widziałam ;)
Jarałam się studzienką kanalizacyjną mhahaha (a tak naprawdę to liniami prostymi, kątami itp)
A w przychodniach d*a... na Fundusz rehabilitacja tylko w szpitalu, gdzie czeka się z pół roku. Przychodnie tylko płatnie. Niezły biznes. Chyba zły zawód wybrałam. Trzeba było zostać lekarzem specjalistą albo rehabilitantem...
Wtorek:
Króliczka skończyłam. Dostała go mama, a dzięki zachwytom na Fejsiku króliki zostały przechrzczone na "Kłuliki". xD
Byłam też u doktora Tafla. Ale w sumie chyba będę musiała szukać innego "dilera". Ten mnie jakby nie słucha zbyt uważnie...
A poza tym taki rower widziałam. Z siodełkiem trochę "bardziej". ;)
Jakoś mnie smucą ostatnio takie rozdeptane kwiaty :(
Za to pasztecik wyszedł nam palce lizać (w sumie to tacie wyszedł xD)
Korzystaliśmy z tego przepisu -> HAPS
Środa:
Drzewko jeszcze kwitło (teraz to już przekwitło)
Ładnie tak :)
Mural przedstawiający historię miasta Miedzianka. Po raz kolejny odniosę się do
--> Cioci Wikipedii
Taki ciekawy karmnik wypatrzyłam na osiedlu :)
W 2008 broniłam dyplom pod tytułem "Gwiazdy jednego sezonu", który składał się ze zdjęć zniszczonych plakatów wyborczych. Dlatego musiałam zrobić zdjęcie tego. :D
Małpeczka miała radochę z jazdy autobusem.
Czwartek:
Dobry dzień. Czułam się na tyle dobrze, że byłam w stanie usiąść za kierownicą i dzięki temu udało nam się uzupełnić zapasy wody, które już nam się kończyły.
No jakbym mogła małpiszona nie zabrać?
(Tak. Mam na kierownicy pokrowiec w kwiatki.)
Piątek:
Powstał "kłulik" na specjalne zamówienie - miał mieć czorne gacie. :D
Paczucha przyszła :D
Do takiej małej skrzynki to tylko mała małpka się zmieści, więc Yuu czynił honory i wyjął paczuchę (przy niewielkiej asyście mojego taty) :D
Sobota:
Gdzie ty mi tu z tym aparatem? Nie widzisz, że się wyleguję?
No jakżeby inaczej? "Kłuliki" się mnożą jak króliki. :D
Niedziela:
Obudziłam się z migreną, więc Kubuś Puchatek pomógł mi robić "Kłulika"  :D
Kto dotrwał aż tutaj (nie padł z nudów po drodze^^) może się poczęstować kawałkiem pysznej szarlotki :)
(proste jak budowa cepa - kupujesz dwa opakowania ciasta kruchego i jabłka; jabłka obierasz i ścierasz na tarce - można też posypać je odrobiną cynamonu i cukru; wykładasz na ciasto - możesz je wcześniej troszkę podpiec żeby jabłka go nie rozmemłały - i przykrywasz paskami ciasta; lu do piekarnika na tyle ile pisze na opakowaniu; gotowe = szamiesz z radością)
Dziękuję za uwagę.

Howgh!
Imagowska