środa, 25 września 2013

[nielalkowy] Zamach na Pocztę (nieudany na szczęście!)

Zanim zadzwonicie na 112, żeby mnie zadenuncjować, już tłumaczę o co chodzi...
Oto narzędzie zbrodni:
(zdjęcie dzięki uprzejmości kochanego Gałagutka ♥)
Cóż to jest takiego do Facebooka Świętego?! - zakrzyknęły jednym głosem dzieci XXI wieku
Drogie dzieci jest to pieczęć lakowa. Pieczęci takie kiedyś umieszczano na listach w celu zapobieżenia przeczytaniu przez niepowołane osoby. Dziś taką pieczęć umieszcza się, żeby dodać do listu nieco magii (innymi słowy dżast for fan). Postanowiłam takiej magii dodać listowi do Gałagutka. I o mały włos a wrąbałabym się w aferę jakich mało! Istną Imago Gate!
Pieczęć dotarła pokruszona nieco (jak widać na obrazku) i to jest właśnie sedno sprawy. Otóż jak może wiecie lub nie wiecie, dziś listy sortują maszyny. One zapewne są przyczyną pokruszenia pieczęci i im zaszkodzić owa pieczęć mogła. Nie pomyślałam bowiem o tym, że gdyby taka pieczęć odpadła i wpadła w jakieś tam skomplikowane trybiki, to mogłaby spsuć machinarium. I wtedy by dopiero było! Nie wypłaciłabym się do końca życia! Na szczęście nic mi o żadnej zepsutej sortowni nie wiadomo, a list przeszedł przez co najmniej dwie wojewódzkie i jak widać główna część pieczęci ocalała, mimo to radzę jednak lakować listy i tak wkładać do koperty, a kopertę pozostawić bez laku, tym bardziej, że nawet sama Poczta Polska wydała dwie sprzeczne opinie na temat tego czy wolno umieścić na kopercie pieczęć lakową. Pan z oficjalnego fanpejdża Poczty na Facebooku twierdził, że owszem można umieścić pieczęć lakową na kopercie, ale nie na stronie adresowej (dodam, że odpowiedź dostałam w ciągu godziny około), a Pani z e-mailowej obsługi klienta z odpowiedzią się nie spieszyła (odpisała po tygodniu) i na dodatek twierdzi, że pieczęć lakowa nie identyfikuje nadawcy, więc nie można jej umieszczać, bo listy sortują maszyny i w związku z tym przesyłka mogłaby ulec uszkodzeniu. Pani chyba nie zrozumiała pytania i z tego wynika, że Pan raczej miał rację, bo gdyby umieszczanie pieczęci było zabronione, list by do adresata nie dotarł. xD
Polecam pisanie tradycyjnych listów i lakowanie ich. To naprawdę magia. I niech to będzie nowa moda, bo to dobra moda jest. Nie pozwólmy skrzynkom pocztowym głodować! Rachunki są niestrawne!
***
Poza tym odkryłam aplikację PicSay do głupich-głupot (doskonale zdaję sobie sprawę, że Amerigo Vespucci pierwszy odkrył Amerykę - i sprzedał mapy Krzysztofowi Kolumbowi, ale do tej pory obywałam się bez tej aplikacji i teraz nie wiem jak ja to robiłam^^).
Najpierw spsułam kotecka:
kotecek jak widać zadawał sobie pytanie "dlacego?" - próżno jednak oczekuje odpowiedzi na to pytanie, bo nie mam bladego pojęcia xD wyszedł więc pseudoplakacik przeciwko spsuwaniu kotecków ;)
*
Potem doszłam do wniosku, że skoro kupiłam ja sobie dziś kalendarz na 2014, to:
Jak widać akta Nowego Roku już są, ale całkowicie utajnione, więc nie mamy bladego pojęcia co nas czeka w przyszłym roku. xD
*
A na koniec wyszedł plakacik "uwolnij świeczkę" przeciwko zamykaniu świeczek w klatkach^^:
No i co to do jasnej ciasnej ma być? Proszę wypuścić tego biedaka! - życzy/krzyczy sobie Pan Premier Świeczkosław Świeczkosławski.
***
I tak to drodzy państwo sobie egzystuję we własnym urojonym świecie głupich-głupot. xD
W dzisiejszym odcinku to już wszystko.
HOWGH!
I.

niedziela, 22 września 2013

Księżniczka Czarownica

Czasem przychodzą mi do głowy różne myśli. Naprawdę różne. Bywa, że dziwne nawet. Najczęściej po obejrzeniu jakiegoś filmu czy przeczytaniu książki. Lub obu dziedzin naraz. Tak jak w tym przypadku. Mieszanka „Bibi Blocksberg”, „Totalnej Magii” oraz „Mistrza i Małgorzaty” z „Pamiętnikiem Księżniczki” dała następujące efekty...
Zawsze chciałam być czarownicą. Taką jak Sabrina, co to Abra Kadabra Hokus Pokus i wredną dziewuchę ze szkoły zmienia w Ananas (co prawda na początku wszystko zmieniała w Ananasy – rozbroiła mnie ciotka Hilda biorąc do ręki tasak i zamierzając się na przemienioną w Ananas spytała niewinnie „kostka czy plasterki?”xD). Chciałam latać na miotle, czarować... teraz wiem, że czarownicą zostać mogę, ale latać to sobie mogę samolotem albo na paralotni co najwyżej, a czarować to oczami, bo nie da się wyczarować czegoś z niczego (akcja wywołuje reakcję, kierowanie energii i takie tam – kto ciekawy, to sobie poczyta w Google albo w Bibliotece coś znajdzie). Co mi tam – biorę co dali. xD
No dobrze, to skoro jedna sprawa załatwiona pozostała ta druga. Chciałam zostać księżniczką. Ale bez odpowiedniego pochodzenia, to sobie pomarzyć można... Chyba, że... Mój pokój stanie się księstwem, ja księżniczką, a lalki moim ludem. Proste jak budowa cepa nie? ;)
Dobra, wiem że nieco mnie za bardzo pogięło w tym momencie, więc najlepiej zrobię, jak tytuł przekażę komuś innemu:
Pomiędzy górami, jeziorami, a morzem leży sobie małe pokojowe Księstwo Imagovia. Ustrój – czarokracja, która nie ma nic wspólnego z demokracją, bo jest to raczej państewko totalitarne, którym rządzi taka jedna wredna jędza (w nawiasie – Imago^^).
W tymże księstewku żyła sobie Esmeralda Henrietta Dollte Porte,
która właśnie się dowiedziała, że jest księżniczką i następczynią tronu Imagovii.
Mało tego – dowiedziała się na dokładkę, że jest też czarownicą i może latać na miotle!
ŚWIST! BUMS! ŁUPS! BĘC!
(w domyśle: Esme walnęła Imago w głowę miotłą)
Imago: O jakie ładne gwiazdki...
Esme: Imago... tobie już całkiem odbiło.
Imago: Teraz to odbiła mi się od głowy jedynie twoja miotła...
xD
---
Tak mnie troszeczkę jesiennie, melancholijnie dopadło, że życie to chyba jest bez sensu właściwie... no bo rodzimy się, dorastamy, chodzimy do szkoły, zdobywamy wiedzę, trafiamy do marnie płatnej roboty i harujemy jak woły na marną emeryturę, a potem "pssst iskierka zgasła" - umieramy. Gdzie tu sens? Gdzie logika? Myślałam i myślałam i wymyśliłam, że życie ma taki sens jaki my sami mu nadamy. O.
I z tymże optymistycznym akcentem zakończę tą paplaninę.
Do zobaczyska!
Imago

PS Piszę dalej tą głupią mgr i co chwila wypadam z rytmu - napisać coś nie mogę... jakbym wenę i talent straciła. No to wymyślam głupoty byle tylko poczuć się lepiej na duchu, że jednak pisać potrafię...

Napisy końcowe:
Za ubrania dziękujemy Domowi Mody Gałagutka

czwartek, 12 września 2013

Ten Tego...

Siemanko! To znowu ja, Tytus de Zoo. O, właśnie ja:
Widać mnie dobrze?
No więc... poprawka... A'tom mi zawsze powtarza, że nie zaczyna się zdania od "więc", bo "zdanie z więc robi bęc". No to ten... ja ogłosić coś chciałem. Imago jest strasznie leniwa. I nie chce jej się pisać. Toteż przypuszczalnie będziemy musieli kopnąć ją z innymi w tyłek, albo wbić jej jakąś szpilę czy coś. Żeby jej się znowu chciało pisać. Macie jakieś pomysły? Chętnie poczytamy. Tymczasem idę coś zjeść. Bo oczywiście Imago myśli tylko o sobie i biednego, głodnego Tytusa nie nakarmi...
Trzymajcie się!
Wasz Tytus de Zoo

środa, 4 września 2013

Trela Morela...

Troszkę przydługo nie pisałam, ale mam na to wytłumaczenie. Musiałam skończyć zlecenie i nie miałam czasu na notki. Teraz też zresztą nie mam wiele czasu, bo muszę się zająć magisterką wreszcie. Jak to się dzieje, że mój mózg najlepiej pracuje w pobliżu "deadline'u"?
***
Z serii "Co czytasz Imago?"
Kojarzycie Tytusa de Zoo?
To ten gość:
Tytus to małpa, która powstała z plamy tuszu i chce się uczłowieczyć. Pomagają jej w tym przyjaciele harcerze Romek i A'tomek. Ich perypetie śledzić można w ponad 30 książeczkach - komiksach.
Ojcem Tytusa jest Papcio Chmiel - czyli Henryk Jerzy Chmielewski. Pan Henryk skończył w tym roku 90 lat... i wciąż rysuje komiksy z Tytusem.
Ja Tytusa poznałam we wczesnych latach 90tych, ale Tytus powstał znacznie wcześniej. Kiedy, jak i dlaczego? Dowiedzieć się tego można z autobiografii pana Henryka "Tytus Zlustrowany":
Kto jednak liczy na obszerną księgę pełną komiksowych przygód Tytusa srodze się zawiedzie. Jest za to historia o tym, jak Papcio zaczynał rysować dla "Świata Młodych", jak radził sobie w PRLu, gdzie podróżował... itp. Innymi słowy - autobiografia Papcia, nie Tytusa. Jak Tytus "ostrzega" na pierwszych stronach "trela morela i stron wiela, o światłym żywocie Papcia Chmiela". ;)
Ale żywot Papcia jest w dużej mierze z Tytusem związany, więc przeczytamy jak to się wszystko zaczęło, kiedy opublikowano pierwszy komiks, zobaczymy jak Tytus kiedyś wyglądał, dlaczego koszulka Tytusa jest amarantowa, ile trwało wydawanie książeczki kiedyś...
Ja czytałam z uśmiechem na ustach. Papcio ma dar nie tylko do rysowania, ale i opisywania swojego życia.
Nie żałuję ani grosza wydanego na tą książkę i ani jednej spędzonej na czytaniu chwili. Wielbicielom Tytusa i Papcia, którzy jeszcze tej książki nie znają - polecam.
Książkę zamówiłam przez internet: http://www.tytusromekiatomek.pl/
Tytusa (i kumpli) w wersji figurkowej wyprodukowała firma Tissotoys.
***
A co poza tym?
Okulary na Blythe w ograniczonym zakresie pasują też na Pullipy

Niezidentyfikowani sprawcy zdemolowali mi balkon, potem go pomalowali i poskładali do kupy ;)
 Przyjechało wesołe miasteczko z Diabelskim Młynem, na który nikt nie chce się ze mną wybrać, a samej mi się nie chce, bo samemu to żadna frajda...
Można nosić kalosze (ja noszę kalosze, ty nosisz kalosisz... itd^^)
I odbiło mi troszkę kwiatowo ;)
xD
***
Tyle tego.
W następnym wpisie postaram się zaprezentować wam książki, które przyjechały ze mną z Kazimierza, lalki (bo przestaniecie mnie odwiedzać jak ich nie pokażę^^) i znowu pewnie napiszę masę głupot, które nikogo poza mną nie interesują xD
HOWGH!