niedziela, 18 sierpnia 2013

[nielalkowy] Relacja uzupełniająca

Z poprzedniej mojej relacji wychodzić by mogło na to, że Kazimierz z okolicami wcale mi się nie podobały, a to nieprawda. Spieszę więc wam uzupełnić swoje wrażenia o dokładniejsze (natchnione nieco orzechówką na ból brzucha^^) opisy.
Do Lublina jechaliśmy nocnym pksem i był to dobry wybór. Nocą jedzie się lepiej. Gdyby jednak była też do wyboru kuszetka, to nią byśmy podróżowali (samolot z przesiadką w Oslo nie wchodził w grę). Do wyboru jednak mieliśmy tylko nocny pks lub dzienny pociąg. W drugą stronę podróżowaliśmy pociągiem i też nie było źle, bo w pierwszej klasie było pusto i fotele dawały się nieco przesuwać, co stwarzało możliwość wygodniejszego drzemania. Lublin zrobił na mnie dobre wrażenie. Czułam się tam momentami jak w Gdyni. Podobne krajobrazy i budownictwo oraz trolejbusy. Gdyby nie brak morza, to bym się mogła pomylić hihi. Ładna starówka. Gdyby nie trudy podróży (prawie 700km!) wybrałabym się tam wcześniej. Mam jeszcze kilka zdjęć:
 Bardzo śmieszny pan kuglarz.
A tu "domek czarownicy" obok Karczmy, w której odbyło się wesele:
A teraz wyjaśnienie odnośnie Kazimierza. Nasłuchałam się tyle na jego temat i oglądałam w tv różne relacje, że urósł on w mojej wyobraźni do rozmiarów mekki artystów, mistycznego miejsca, które mnie natchnie swą magiczną aurą i spodziewałam się czegoś w rodzaju (dzieci nie czytać^^) duchowego orgazmu. Zamiast tego zobaczyłam zwykłe, ładne miasteczko z nadmiarem turystów. Orgazmu nie było. Tyłka nie urwało. Zdjęć jednak trochę zrobiłam, bo ciekawych domków i ładnych widoków było sporo:

Zachwycił mnie natomiast Nałęczów. Czułam się tam trochę jak w Cieplickim Parku Zdrojowym, chociaż ten w Nałęczowie jest o wiele większy. Dobrze się oddychało. Piłam też różne wody mineralne. Najbardziej smakowała mi ta ze źródełka o nazwie "Miłość". Ta ze źródła "Barbara" (mojego imienia) niestety mi nie smakowała^^.
Koniec końców wyjazd nawet udany.
Polecam wam te okolice.
Następny wpis postaram się zrobić lalkowy, o ile mnie Betty nie zabije nocą, bo miała wczoraj urodziny i nie dodałam z tej okazji postu.
Nadrobię to teraz (chodź raczej mi to niewiele pomoże^^): STO LAT BETTY!
Trzymajcie się kochani!
I.

PS Właśnie sobie przypomniałam, że ostatnio kupiłam nową książkę, a z wyjazdu przywiozłam trzy kolejne i jak o nich nie napiszę to się uduszę, więc o książkach też wpis dodać muszę. Zginę marnie. xD

piątek, 16 sierpnia 2013

[nielalkowy] Ach co to był za Ślub...

Ale zacznijmy opowieść od początku. Wyruszyliśmy w komplecie (Mama, Tata i Ja^^) z dworca PKS, w zeszły czwartek o 17.30 "ekspresem nieoczywistym" (czyli takim co to niby ekspres, ale i tak w każdej pipidówie staje^^). Przejechaliśmy przez Opole, Katowice, Gliwice, Kraków, Radom i inne takie. By o 6.30 rano w piątek wreszcie wysiąść w Lublinie. Skoro już przy spisie miast jesteśmy, to chciałam powiedzieć, że w Katowicach na dworcu mają fajną toaletę z kosmiczną suszarką do rąk. A w Zabrzu lub Gliwicach (no nie pamiętam kruca bela ale było to przed Katowicami^^) to się w ogóle do toalety nie dostałam, bo było ciemno, na pieniążek i z przejściem obrotowym jak do więzienia) Więcej grzechów nie pamiętam. ;) U przyszłych małżonków trochę pospalim, pojedlim, popilim, kota pomizialim (jednego bo drugi wredny) i pojechalim do hotelu. Z hotelu udaliśmy się do centrum na szamanko i umówione z moją znajomą dobrą spotkanie. Zjedliśmy pierogi w takiej fajnej i klimatycznej knajpce:
Szkoda tylko, że za trzy porcje i trzy herbaty skasowali nas na 7 dyszek...
Załapałam się na trochę festiwalu sztukmistrzów i pooglądałam ludzi chodzących po linie. Jeden przy nas sobie rękę uszkodził spadając. Robił dobrą minę do złej gry, ale widać było że cierpiał.
A potem wróciliśmy do hotelu, po drodze natknąwszy się na lubelski system antykradzieżowy. ;)
O ślubie i weselu wam opowiadać nie będę, bo rodzina czyta. ;)
W każdym razie mnie piorun w kościele nie trzasnął - a mógł bom rasowa wiedźma (mało tego - przyjaciółkę tej samej profesji dla towarzystwa zabrałam^^). Młodzi wypowiedzieli co mieli, sprawiając, że ich małżeństwo zostało zawarte (co do konsumpcji to nie wiem, ale na weselu coś tam jedli, więc można to chyba za konsumpcję uznać nie?^^). Panna młoda wyglądała ładnie, pan młody elegancko... samochód też był ustrojony. I pajechali na wesele. Tam bawiliśmy się do rana. Piliśmy, jedliśmy i poszliśmy spać. A w niedzielę obiad rodzinny. Tamże wypatrzyłam coś, co musiałam uwiecznić jako lalkomaniaczka:
Po obiedzie pożegnaliśmy się z Karczmą Tadami, w której to wesele i obiad się odbyły:
Całkiem sympatyczniaste miejsce. Pomijając drobne kiksy w postaci mylących zamówienia kelnerek (zamówiłam żur na zakwasie a dostałam borowikowy, którym obdzieliłam kogo innego, bo grzybów nie trawię - a potem wszyscy poza mną dostali herbatę... musiałam się upomnieć).
W poniedziałek wybraliśmy się z młodymi i ich rodzicami (przy okazji też i moimi jednostronnie^^) do Kazimierza Dolnego nad Wisłą. Mekki artystów. Miejscu owianym legendami itepe. No i... nie zachwycił mnie. Coś ze mną nie tak? Eh. No nie zachwycił mnie. Niemniej jednak parę widoczków uchwyciłam:
Wielki Brat patrzy ;)
Kazimierska gościnność ;)
Bardzo czytelne znaki drogowe ;)
Oni zbierają na wesele, a my na spłatę kredytu po weselu ;)
Czy po zakończeniu remontu też będą dostępne? ;)
I to tyle. Ale jest w Kazimierzu jedna fajna knajpka, gdzie podobno najsłynniejsze są naleśniki, a mnie tam smakował makaron z pesto. Nie znam adresu, więc wam nie podam. xD
We wtorek rano ruszyliśmy do domu "pierwszą klasą nieoczywistą"... Niby pierwsza klasa, ale łokienko się panocku łotwozyć nie dało i było trochu duszno, kibel jak kibel (tyle tylko, że nie śmierdział) i ogółem jazda się dłużyła. We Wrocławiu przesiadka na PKS i dotarliśmy koło 20 do domu. Od tamtej pory odespać nie mogę. Chodzę jak śnięta. Dlatego też relację dodaję dopiero dziś.
No. To by było na tyle z moich wojaży. Teraz trzeba spiąć poślady i skończyć magisterkę...
I zająć się lalkami^^
Miłego weekendu!
I.

środa, 7 sierpnia 2013

[nielalkowy] Versatile Blogger, Eco Bag i Nocne Atrakcje

Mono wyróżniła mnie nagrodą (Dzięki kochana! ♥):
I chociaż troszkę łamię zasady, bo mam ponad 200 obserwatorów, to i tak wezmę udział bo lubię być wyróżniana. Zawsze łaknęłam sławy haha. xD
A jakie te zasady są?
Należy wymienić 7 rzeczy, które lubi się najbardziej, a potem wyróżnić 15 blogów z mniej jak 200 obserwatorami, by kontynuowały zabawę.
Co więc lubię najbardziej?
1. Herbatę. Czarną. Słodką.
2. Słodki smak czekolady.
3. Koty.
4. Książki pobudzające wyobraźnię.
5. Mój samochód.
6. Fotografię.
7. Oczywiście lalki. xD
Złośliwą małpą będę i nie wyróżnię konkretnych blogów, bo aż 15 nie znajdę, gdyż wszyscy niemal już w tej zabawie udział wzięli. Gdyby ktoś jednak nie wziął udziału, a chciałby (nawet jeśli ma ponad 200 obserwatorów), to zapraszam serdecznie. Zwalcie winę na mnie za łamanie zasad. xD
***
Przeglądając foldery na dysku, przypadkiem znalazłam coś, co miałam dawno dodać i nie dodałam. Gapa. No gapa. Koncertowa gapa. Nadrabiam więc. Oto na co się natknęłam w Google, poszukując inspiracji do stworzenia indywidualnej eko-torby:
Urocza, nie?
Google nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać, bawić i uczyć. xD
***
A teraz przejdziemy do "Nocnych Atrakcji". Obudziła mnie burza z wichurą. Nawałnica jak się patrzy. Przy naszym bloku stoi rusztowanie i przez chwilę niemal pewna byłam, że upadnie. A nieprzywiązane liny latały jak chciały. I zaczepiły się nam o antenę:
Tak. Naprawdę po 2giej w nocy wyciągnęłam lustrzankę, założyłam lampę, kartę pamięci i zrobiłam zdjęcie.^^
Ło proszę. Na szczęście anteny nie uszkodziły, więc skoro już się obudziłam, to obejrzałam sobie "Doctor G.". Ha. Nic tak nie usypia jak program o sekcjach zwłok. Tak. To żart. Ale i tak lubię ten program. Doktor Garavaglia potrafi świetnie opowiadać. 8)
Swoją drogą czemu liny nie były przywiązane ja się pytam. Czy ci robotnicy mają tak małe móżdżki, że po ich włożeniu do główki od szpilki wyszłaby grzechotka? Taka lina mogła przecież komuś okno wybić. Zwróciliśmy im grzecznie uwagę rano i obiecali o tym pamiętać. Oby.
***
No nic. Bywajcie!
I.

PS Poprzedni wpis był dla osób, które kompletnie się nie orientują w temacie kupowania dyniogłówek. Ci, którzy choć raz kupili dobrze wiedzą co i jak. :)

wtorek, 6 sierpnia 2013

Gdzie odchudzić portfel, czyli lalkowe zakupy w pigule

Sporo pojawia się pytań dotyczących miejsc, w których można kupić lalki czy lalkowe to i owo. Odpowiadam każdemu, ale mimo to najłatwiej chyba napisać notkę, więc oto i ona.
Podstawowa kwestia, to jaką lalkę chcemy kupić. ;)
Steffi, Evi i Barbie polecam kupować w markietach lub alledrogo tudzież na jebaju ;) - gdzie taniej. ;) Możecie też kupować tak zwane trupki na targach i w ciuchlandach.
Zwykle pytacie jednak o "dyniogłówki", więc:
Tangkou (Lizzie, Abby, Matilda) są na Allegro oraz Ebay. Ja kupiłam na Allegro, bo sprzedaje tam polski importer.
Pullip, Dal, Taeyang, Isul, Byul, Yeolume itp (np. Margo, Esme, Gray, Cirilla itp) są np:
http://pullipstyle.com/pullipstyle/ (najpopularniejszy sklep, całkiem fajny cenowo, ale trzeba liczyć się z ryzykiem zapłacenia podatku powyżej zdaje się 40$, trzeba mieć PayPal)
http://forlessthanever.com/index.php (trzeba wpisywać nazwy "dal" itp w wyszukiwarce - polski sklep z siedzibą w USA, czasem mają fajne okazje cenowe, płaci się w "złotówkach" na polskie konto, podatek wliczony w cenę, wadą jest czas oczekiwania na przesyłkę - nawet miesiąc)
http://www.pullipfamily.pl/ (polski sklep ale nieco drogi - zaletą jest to, że mają też obitsu, buciki, pierdółki itp - no i prowadzą go dwie bloggerki lalkowe Słoń i Mrówka oraz Alexisdoll)
Allegro (drogo jak wyżej)
Ebay (różny przedział cenowy - lalki nowe i używane, PayPal)
http://plasticpop.de/ (niemiecki sklep - również nieco drogi, chyba też PayPal)
http://pullip-sales.livejournal.com/ (lalki nowe i używane - tak jak na aukcjach trzeba uważać na możliwych oszustów - ryzyko zawodowe)
Blythe są na Ebay i w plasticpop.de oraz innych sklepach na których lepiej znają się posiadacze Blythe (ja mam tylko LPS, które kupowałam w hipermarketach, na Allegro oraz w Pepco)
Lalkowe pierdoły są na Ebay, Mimiwoo.com (PayPal), Pullip Family itp.
Więcej pisać nie będę, bo jest sporo poradników w internecie (np na http://www.dollsforum.propl.eu/).
No. Będzie tego. ;)
*
Gorąco mi i wracam do pożerania spaghetti popijanego colą (odchudzam się^^).
 *
Bywajcie.
I.

sobota, 3 sierpnia 2013

Urodziny Margoliny, teatry uliczne i odpowiedzi na wasze pytania

Rok temu przybyła do mnie Margo. Dzisiaj więc obchodzi swoje pierwsze urodziny. Yay! :)
Uczciła tą okazję szampanem i tortem, tuląc misia od Gałagutka (dziękujemy!) i strojąc się w elegancką sukienkę (Dom Mody Gałagutka) oraz eleganckie pantofelki z Mimiwoo. Wszystkiego Najlepszego Margo!
A tak się przez ten rok zmieniała:
♥♥♥
***
Trafiłam też na fragment przedstawienia "Rodafonio" hiszpańskiej grupy teatralnej Factoria Circular w ramach 31 rocznicy teatrów ulicznych w Polsce:
Zespół muzyczny grający na obracającym się kole (jak to w którym biegają chomiki^^)
A inna hiszpańska grupa Tutatis z Burgos szykowała się do występu "Caballos de Menorca"
A na Placu Ratuszowym odsłonięto rzeźbę upamiętniającą tradycję jeleniogórskich teatrów ulicznych:
Naprawdę świetna sprawa! Przyjedźcie kiedyś do Jeleniej Góry w czasie teatrów. Jest na co popatrzeć.
W powyższym linku w artykule są filmiki i można zobaczyć kawałek "Rodafonio". :)
***
Na koniec odpowiedzi na pytania i prośby:
- Gałagutkowo można zobaczyć tu:
- Tangkou spokojnie można włożyć trampki i inne buty od Mimiwoo:
Lizzie w poprzednim poście miała na sobie sandałki też z Mimiwoo. :)
Należy tylko pamiętać, że Tangkou mają większe stopy niż Pullip, więc nie radzę kupować malutkich bucików stricte dla stockowego ciałka Pullip.
Jak widać okulary z Mimiwoo, które są dla Blythe też pasują na Tangkou.
- Empikowe fotele kosztowały 9,99 ale podobno już ich nie ma.
*
Tyle tego.
Miłego weekendu!
I.

czwartek, 1 sierpnia 2013

Powrót lalki marnotrawnej...

;)
Lizzie raczyła wrócić z wakacji. Jeszcze w pudełku miała na twarzy wymowny uśmiech świadczący o tym, że dobrze jej było... Może nawet aż za dobrze? ;)
O wrażenia postanowiły ją wypytać Cece i Ziva. Dziewczyny chcą się jeszcze trochę podszkolić, zanim przeprowadzą najważniejszy w całym ich gumowo-plastikowym życiu wywiad z bohaterami legendarnego Adwenczers.
Cece: Po dwóch miesiącach wakacji wróciła do nas Lizzie! Wypytamy ją o wrażenia...
Ziva: I czemu zwlekała z powrotem do Imagowiska...
Lizzie: Hej, hej wszystkim! Pozdrawiam w szczególności Gałagutka i mieszkańców Gałagutkowa! Podróż minęła mi szybko i spokojnie. Dziękuję za wszystko! Już za wami tęsknię!
Cece: Lizzie opowiedz nam proszę co porabiałaś na wakacjach, kogo poznałaś i wszystko co tylko się da. Najchętniej pikantne ploteczki. ;)
Ziva: Ale najpierw powiedz czemu tak długo cię nie było!
Cece: O właśnie!
Lizzie: Pojechałam do Gałagutka do pracy w charakterze modelki i mój kontrakt dopiero teraz wygasł... w tym czasie pracowałam, pozowałam, podróżowałam, zwiedzałam, poznawałam nowe lalki...
Cece: Dobra, dobra nie mydl nam tu oczu pracą. Nie wierzymy, że z ciebie taka pracowita pszczółka. ;)
Ziva: Poznałaś pewnie faceta co?
Lizzie: Nie, nie! Nic z tych rzeczy. Po prostu było mi tam fajnie, przyjaciółki nowe poznałam i żal było wyjeżdżać... w zasadzie, to chciałam zostać na zawsze, ale Gałagutek powiedziała, że Imago by nas obie ukatrupiła i napisała o tym bestseller za który niechybnie przyznali by jej nagrodę literacką...
Cece: No tak. To wiele wyjaśnia...
Lizzie: Ale mimo wszystko cieszę się z powrotu do Imagowiska. Bardzo za wami wszystkimi tęskniłam. Nie wiedziałam jak bardzo, póki was nie zobaczyłam po wyjściu z pudła. ;)
Ziva: Z pudła? Coś ty nabroiła? Haha...
Cece: Ziva zachowuj się, bo nam nie pozwolą zrobić wywiadu z Adwenczers...
Ziva: Dobra już się zamykam...
Cece: Lizzie dzięki za przyjście do naszego prowizorycznego studia.
Lizzie: Nie ma za co!
Cece: Do zobaczenia drodzy widzowie w kolejnych rozmowach Cece i Zivy!
(mamrocze do siebie: oby...)
Wszystkie: Papapappaaaaaa!!!
THE END

Gałagutku! Bardzo ci dziękuję za ogrom prezentów, które przywiozła ze sobą Lizzie. Dziewczyny będą mogły się stroić przez najbliższe kilka miesięcy. :D:D:D

Jak widać i mnie nie ominęło szaleństwo empikowych foteli. I dobrze, bo są świetne! ;)

A już pojutrze pierwsze urodziny Margo! Muszę przygotować jej jakąś imprezę. ;)

Pozdrawiam serdecznie wszystkich!