poniedziałek, 7 października 2013

[książkowy] W Dżungli z panią Beatą

Znacie to uczucie, kiedy coś sobie planujecie, a potem z różnych powodów wszystko bierze w łeb? Na przykład obiecaliście jakąś notkę konkretną, a potem wam się nie chciało jej zrealizować? Przyznaję się. Wysoki sądzie blogowy jestem winna lenistwa i blogowego zaniedbania. Spalcie mnie na stosie, to zrobię sobie tościki, ogrzeję nóżki i może wyleczę przeziębienie przy okazji. Nie chcecie? No dobra... mam toster, skarpetki i polopirynę, więc obejdzie się bez palenia. Tak czy siak zastanawiało was dlaczego czasem coś nam nie wychodzi mimo, że bardzo chcemy zmiany? Przez pierwsze dni trzymamy się założeń, a potem chwila nieuwagi i wszystko jest jak dawniej? Dieta, depresja, toksyczny związek... cokolwiek. Ciekawą i wydaje się, że słuszną teorię ma na ten temat pisarka i podróżniczka Beata Pawlikowska. Otóż pani Beata twierdzi, że wszystko jest winą źle zapisanych kodów w naszej podświadomości, która pragnąc naszego dobra i bezpieczeństwa psychicznego tak nami czasem kieruje, bo zmiany uważa za zagrożenie. Dlatego właśnie kilka dni wszystko się udaje, a potem "odwracamy na chwilę głowę" i podświadomość znów obejmuje dowodzenie "przywracając system" do poprzedniego stanu. Podświadomość wcale nie musi być naszym wrogiem i można się z nią zaprzyjaźnić. O tym wszystkim pisze pani Beata w najnowszej serii książek "W Dżungli podświadomości". Przeczytałam "W Dżungli...", w kolejce czeka "Księga kodów podświadomości" i "Kurs szczęścia". Pierwsza tłumaczy zasadę działania podświadomości. "Księga kodów..." zawiera dalsze tłumaczenia zasady działania oraz spis kodów prawdziwych i fałszywych, żeby się zorientować jak jest, a jak powinno być. "Kurs szczęścia" natomiast, to książka z ćwiczeniami. W serii pojawią się jeszcze co najmniej dwie kolejne książki. Wszystko napisane w amerykańsko-poradnikowym, lekko czytającym się stylu. Jednym będzie to odpowiadało innym nie. Najlepiej książkę pożyczyć lub przejrzeć w księgarni przed ewentualnym zakupem, żeby nie żałować. Mnie sposób pisania odpowiadał, bo tłumaczył wszystko jak dziecku. A tego było mi trzeba. Pani Beata pisze, że nic samo się nie poprawi, ale jeśli będę się codziennie zmuszać do ćwiczenia (np codziennych kilkuminutowych spacerów z jednoczesnym powtarzaniem "kocham cię" do samej siebie lub powtarzanie "kocham cię" do swojego odbicia w każdym lustrze), to w końcu podświadomość da się przekonać do nowego zapisu, a moje życie zacznie się zmieniać na lepsze. Nie oferuje magicznego rytuału, który poprawi moje życie w mgnieniu oka. Proponuje metodę autoterapii, która w jej przypadku (jak twierdzi) się sprawdziła. Zamierzam przeczytać i przećwiczyć na sobie. Zobaczymy co z tego wyniknie...

zdjęcie ze strony: www.beatapawlikowska.com

Nie wiem co ma do podświadomości moje lenistwo w pisaniu notek, ale wydawało mi się to dobrym wstępem ;)

Październik już się na dobre rozpoczął... nie narzekam, bo ładny i wciąż ten jesienny zapach powietrza czuć. Kocham tą porę roku. Tylko mogłabym nie chorować, bo chciałam pojechać do cioci i wujka.

Nic to. Trzeba się kopnąć w dupę i odzyskać chęci do pisania, życia, działania...etc.

Na dzisiaj to wszystko.
Trzymajta się!

I.

PS Kto tęskni lub ma jakieś inne "romanse" może pisać e-maile na: imagowska@gmail.com

9 komentarzy:

  1. Kto co lubi...
    Ja ogólnie nie przepadam za "poradnikami", ale..
    Powiem szczerze że zaciekawiłaś mnie, może jednak się skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na stronie pani Beaty jest ponoć coś w rodzaju wypożyczalni, gdzie można jej książki pożyczać - może zamiast kupowania sobie spróbuj taką drogą :) albo biblioteka :)

      Usuń
  2. Ciekawa pozycja, aczkolwiek mało prawdopodobne bym dała radę ją przeczytać, niestety wszystkie poradniki natychmiast mnie usypiają;)
    To chyba kwestia uzależnienia od pozycji typu thriller/sensacja/kryminał i dreszczyku emocji;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja już chyba jednak wolę Beaty felietony radiowe,programy tv i książki podróżnicze z serii "Blondynka..."

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta notka dzisiaj dla mnie to strzał w dziesiątkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rany... Jakoś nie wyobrażam sobie, że mogłabym mówić do samej siebie "kocham cię". Co prawda jestem narcyzem, ale i lekko siebie nienawidzę. Tak to już jest jak się jest jedną wielką sprzecznością. W każdym razie brzmi ciekawie i może kiedyś się skuszę, bo nie ukrywam, że zmiany i mi by się przydały :]

    OdpowiedzUsuń
  6. Lulu tu nie chodzi o bycie narcyzem ale o to by pokochać siebie a do tego trzeba ćwiczeń żeby w to uwierzyć

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja musiałabym zacząć od serii jak polubić siebie...mam z tym problem ostatnio. Wpis całkiem przydatny :-)
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie akurat takie rzeczy nie są potrzebne (12 lat ;-;)
    Starszym (XD bez urazy ^^) osobą może i to jest potrzebne, ale...
    Kiedy Pani pokaże tutaj w końcu lalki? ^^

    http://lalkowyswiatkarinfu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :))