sobota, 18 stycznia 2020

nieregularnik #12

Hej! To ja! Wpuść mnie. Chcę Ci tylko opowiedzieć jak minął mi tydzień. ;) Widziałam się też z Panną Anną i mogę Ci opowiedzieć nieco pikantnych szczegółów z jej życia. ;) Nie daj się prosić. Dobrze już... dobrze. Obiecuję, że nie zjem wszystkiego z lodówki jak ostatnim razem. Zjem połowę. ;)
Sobota
Uczyłam się pilnie kakofoniksować na ukulele ;)
Daleko mi do wirtuoza. Ba daleko nawet do kogoś kto nie fałszuje. Haha. Trening czyni miśtrza, więc się nie poddaję. Poza tym, to oglądam Chicago Fire, Chicago PD i inne takie. ;)
Niedziela
WOŚP. Dzień zaczęłam od wysłania wsparcia smskiem.
A potem wsiadłam do autobusu. Tam wiedzą jak człowieka w stresie zrelaksować i pocieszyć. Kiedy martwisz się o tatę, a tu nagle widzisz pudełeczko po papierosach ze zdjęciem amputowanej nogi. Normalnie radość, radość. No stress at all.
Stwierdzam, że straszna bieda w naszym kraju nastała. Młodzieży nie stać zimą na nowe spodnie i muszą biedactwa chodzić w dziurawych.
Dodatkowo - znajdź odpowiedź na pytanie "Gdzie jest Nemo?" ;)
A w trakcie jazdy autobusem widziałam dwa razy co najmniej brzydką praktykę młodych wolontariuszy. Stawali naprzeciwko drzwi i zamiast wsiadać blokowali wysiadających żeby im coś wrzucili do puszek. Szanuję i wspieram WOŚP od lat. Chyba nawet od samego początku. Ale powinni zadbać o edukację wolontariuszy, żeby zachowywali się odpowiednio. Przymus to nie jest dobra metoda.
Potem wysiadłam i nastąpiło długo oczekiwane spotkanie z Panną Anną. Poszłyśmy razem do I♥Pizza, bo dobra tam jest pizza.
A poniżej nastąpiła sytuacja, którą można opisać tak: Kiedy robiąc zdjęcie słyszysz słowa "słyszałaś co powiedziałam?", to wiesz, że nawaliłaś jako kumpela ;) Na szczęście mam dobry słuch i wystarczającą podzielność uwagi. Nie musiała powtarzać. ;)
Zamówiłyśmy pizzę i herbatę. W dobrym towarzystwie nawet taki zwyczajny posiłek smakuje jakby był wykwintnym daniem w fantazyjnej i drogiej restaurancji. ;) Pokarm Bogów... Dwóch Bogiń właściwie. Ha. ;)
Przy Królu Cejlonu wysłuchałam nowin z życia Panny Anny. Pikantnych!!!
Nie uwierzycie... ona...
A wtedy... on...
I ja na to...
A ona jeszcze...
;)
Żartowałam! xD
Pogadałyśmy sobie od serducha przy herbatce, co naprawdę mi pomogło. Móc opowiedzieć komuś o swoich obawach bardzo pomaga. A jeszcze bardziej jeśli ten ktoś odpowie coś w stylu "jestem z tobą", a nie coś w stylu "aha... uhum... a wiesz, bo ja ostatnio widziałam taki fajny lakier do paznokci... tak, tak słucham cię...". To właśnie jeden z powodów, dla których tak dobrze mi się gada z Panną Anną. Jedna strona słucha drugiej i wzajemnie. Dlatego co między nami powiedziane, zostaje między nami. I Królem Cejlonu lub jakimś innym herbaciano-kawowym napitkiem. I czasem ciastkiem. Bo ciastko nie pyta. Ciastko rozumie. ;)
A potem ruszyłyśmy zobaczyć jakieś atrakcje. Niekoniecznie chodziło nam o puszkę po pasztecie przyczepioną do ściany, ale zawsze to jakaś atrakcja też jest. ;)
Panna Anna postanowiła zajrzeć co tam też się mieści w środku puszki ;)
Dotarłyśmy na Plac Ratuszowy, gdzie kończył się mini piknik z okazji WOŚP. Inne imprezy dla bogatszych mieszkańców odbywały się pod dachem w Centrum Kultury. Wszak politykiery nie będą jadły grochóweczki jak zwykli mieszkańcy. Za zimno w doopki. ;)
Kij im w oko. Pod dachem nie było wozu strażackiego i przystojnych młodych strażaków. Ha!
Była też mała scena... nasze zaprzyjaźnione radio nie miało patronatu, a buuu ;)
Strażacy uprzyjemniali życie używając sygnałów dźwiękowych. Dobrze, że nie użyli tak zwanego "tajfuna". Już i tak bolała mnie głowa. Po "tajfunie" to bym chyba jeszcze zawału dostała. Hahaha.
"Tajfun" to taki bardzo głośny i przenikający wszystko sygnał, którego Straż używa jak pędzi na sygnale i musi rozgonić samochody i ludzi na boki. Nie wiem jak nazywa się naprawdę. Ja nazywam to tajfunem, bo tatko mój kiedyś tak to nazwał i się "przylepiło".
A potem źle się już czułam, więc Panna Anna odprowadziła mnie na przystanek. Po drodze jeszcze zdjęcie drzwi kwiaciarni oblepione serduszkami.
A pod domem takie oto znalezisko. Rozerwany woreczek foliowy przypominający nieco wyglądem łabędzia lub jakiegoś flaminga. Ot moja porąbana wyobraźnia. ;)
A potem umierałam sobie z bólu głowy.
Bonusowy kącik Panny Anny, czyli trzy zdjęcia zrobione przez nią.
Wnętrze puszki po pasztecie ;)
Nasze wspólne selfie numer 1
Nasze wspólne selfie numer 2
Mam wrażenie, że telefon Panny Anny "robi lepsze zdjęcia" (bardziej kolorowe).
Poniedziałek
Wizyta u lekarza po kolejne skierowania i recepty. Nie ma o czym pisać. Walczymy.
Potem było ukulele, gry i seriale.
Wtorek
Tak jakoś wyszło, że zostałam głównym dostawcą produktów spożywczych do domu. No to pomaszerowałam do sklepu.
Po wyjściu ze sklepu tak mnie jakoś naszło na zrobienie zdjęcia wózkom sklepowym.
A potem na osiedlu znalazłam jeszcze taką plastikową roślinkę...
Potem to już wiadomo. Ukulele, gry i seriale. Bogowie jaka ja jestem nudna. ;)
Środa
Z samego rana madmułazel kakofoniksówna zagrała "sto lat" i "a kto z nami nie wypije" swojej mamusi. Jeszcze raz najlepszego mamuniu. ♥
A potem był kolejny lekarz. Bo depresja też choroba i należy ją leczyć.
Ło pierona. Ja tylko chciałam do Cieplic... A tu nagle żem się za granicą znalazła... I co ja teraz zrobię? Ani wizy, ani paszportu, ani rubli... pieniędzy na bilet powrotny też nie mam... ;)
Już wiem. Oślepię ich błyszczącym paseczkiem na bilecie i przekonam, że mają mnie odstawić do domu. ;)
Żarty żartami, ale kto się nie kręcił "na kółku" w autobusie przegubowym ten nie zna życia ;)
Prasówka. Wicepremier jest jak król i ma swój dwór. A my mamy podwórko. To też nas czyni jakby royalsami? ;)
Wy też lubicie zachody słońca, kiedy podświetlone chmury wyglądają zjawiskowo i kolorowo? Szkoda, że zdjęcia nie oddają pełni piękna tego zjawiska.
Czwartek
Inni nazywają to Targowiskiem. U nas mówi się "Rynek". Dla innych rynek, to Plac Ratuszowy. Takie tam smaczki regionalnego nazewnictwa. ;)
Zdjęcie ze specjalną dedykacją dla Panny Anny, a także pozostałych kawoszy.
A tu z kolei kubek idealny dla mnie ;)
Oferta pod tytułem "wykończ Babcię i Dziadka z miłości". Przy dużej ilości osób starszych chorych na cukrzycę istnieje duże prawdopodobieństwo, że lukrowane ciacho lub wata cukrowa raczej by dziadkom zaszkodziły. ;)
A do tego te warsztaty... dla babci tylko laurka, a dla dziadka fajny i przydatny brelok? Dyskryminacja płciowa. ;)
Fotobudka wydaje się ok. Nie mam zastrzeżeń. Chyba. ;)
...
A tak naprawdę popieram ideę wspólnego spędzania czasu z dziadkami i dawania im czegoś innego niż popularny w latach 90 Tonic Biovital. xD
Panda na Pandzie. Urocza naklejka. Są jeszcze w Jeleniej ze dwa niebieskie Fiaty Panda z pluszowymi Pandami w środku (ewentualnie mam problem z matematyką wyższą - ile jest 2 dodać 2- i jest tylko jeden taki samochód). Doceniam humor i przywiązanie do Pand.
Kolejna prasówka. Myślicie, że najważniejsza kobieta Bogusia to jego żona? Nope. To jego córka. xD
Auto będące Strefą Chwały i Boga. Nie zrozumcie mnie źle, ja szanuję wszystkie wyznania. To już jednak jest fanatyzm. Religia jest jak penis. Można z niej być dumnym, ale nie trzeba nią wymachiwać przed twarzami innych.
Piątek
Gierkowe śmieszki (lewy górny róg ;))
Gry na fejsiku to szatański wynalazek ;)
Potem pojechałam sobie odebrać receptę na lek przeciwmigrenowy. Ale byłam głupia i go nie wykupiłam. Dostałam za swoje kilka godzin później. Bo późnym popołudniem dopadła mnie migrena i oczywiście nie miałam jak się ratować. ;) Zwykłe przeciwbólowe nie działały.
Serio. Czasem przeciwbólowe są jak cukierki. Szkodliwe i nic nie dają.
Bunt level Blokowisko ;)
A że z racji migreny nie dałam rady wczoraj napisać tygodnika, to dostajecie w bonusie drugą sobotę ;)
Sobota
Mizianie kotecka o poranku.
Maseczka plus papieros? Inhalacje dymem dla zdrowotności? ;)
Ogołocili drzewko z gałęzi. Ciekawe "dlaczemu".
I na koniec ostatnia w tym odcinku prasówka. Płacenie za chodzenie po chodniku, skandaliczne zachowania na parkingu, chęć pracy w Fakcie i radosny weekend.
Ja również życzę Wam tak samo udanego weekendu jak u pana Władka :D
Swoją drogą ciekawe jak dawał sobie radę przez te 50 lat bez prądu.
Jeszcze płatek róży na chodniku. I na tym kończymy ten odcinek. A ja zmykam brzdąkać na ukulele i oglądać Chicago P.D. xD
Howgh!
Nagroda Tygodnia
Specjalny Order Dla Każdego Wielbiciela Panny Anny ;)
Co złego to nie ja. ;)

3 komentarze:

  1. Jako stary farmaceuta mówię- leki wykup jak reckę dostaniesz. Nie znasz dnia ani godziny napieprzania łepetyny- mam to samo solpadeine muszę mieć!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawsze, po przeczytaniu kolejnego posta, wydaje mi się, że u Ciebie to na okrągło coś się dzieje!
    Masz niesamowity dar dostrzegania mikro-spraw, których nikt inny nie dostrzega :-)
    Super!

    OdpowiedzUsuń
  3. To zjadanie podwyżki odczuwam dość solidnie... A tak się cieszyłam, że zrobiłam kolejny stopień awansu zawodowego i będę miała większą wypłatę... I co i powiem Ci NICO! Nie czuję tej podwyżki. Naprawdę... Buuu

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :))