sobota, 30 listopada 2019

nieregularnik #6

No i co ja mam napisać? Że nie jest lepiej? Przerabiałam to już sporo razy. Od około 8 lat leczę się na depresję. Poza tym ludzie nie lubią czytać o problemach innych, bo mają swoje własne. Chyba, że są wredni i cieszy ich, kiedy inni mają gorzej. No to olejmy już ten temat i przejdźmy do tego po co wszyscy tu przyszli.
Jadymy!
W tym odcinku nikogo nie spotkamy, znikną za to drzewa i jeden wrak. Na końcu coś słodkiego.
Sobota:
"Wieś wzbudza pożądanie." Ah Ci przystojni rolnicy śmierdzący krowią kupą i bez zęba na przedzie... ;)
A w lewym rogu "idzie zima - nawet -4". W taki mróz to nawet Rosjanin nie zmieni szortów na długie. Pamiętam jak studiowałam we Wrocku ponad 10 lat temu i była raz taka zima, że PKS z Jeleniej Góry jadący doznał awarii przez ponad 20 stopniowy mróz i musieliśmy pod Bolkowem czekać na nowy. ;)
A w markiecie takie cuda. Skrzynia na męskie klejnoty. Znaczy się mam wyrwać jak zęba i wsadzić do skrzyneczki? Spoko. Są chętni do tortur? ;)
Nie? To może ktoś spróbuje zjeść szklanego hamburgiera?
Albo lodzika? Noc będzie dzika... 
...na pobliskim SORze. ;)
Ewentualnie do wyboru jest kuchenka. Ale deczko za maleńka żeby coś ugotować. ;)
Dzień jeszcze młody a tu już kiosk zamknęli. Dobrze, że zdążyliśmy poczytać tytuły wcześniej. ;)
W sumie "trochę" wietrznie było, to komu by się chciało w pracy siedzieć.
A teraz uwaga. Okultyzmami będę wam tu po oczach dawać. Wiedzieliście, że wrogie zachodnie markiety sprzedają czarnoksięskie pentagramy pod przykrywką ozdoby na szyję zwanej "wisiorkiem gwiazdką"? No myślałby kto.
...
A teraz serio. Pentagram wcale nie jest symbolem Szatana. Mało tego. Starożytni chrześcijanie uważali go nawet za symbol 5 ran Chrystusa. A wszyscy pozostali za doskonałą figurę geometryczną będącą przy okazji talizmanem ochronnym. ;) Dopiero w XIV wieku komuś odbiło i katolicy zaczęli uważać go za symbol zła. Tyle historii.
Wieś wzbudziła moje pożądanie. No bo zobaczcie te urocze zwierzątka w balonie. W dodatku nie umierają jak nie nakarmię. I nie brudzą. A jak niektóre nakarmisz czymś to dadzą mięso bez konieczności zawożenia ich do rzeźni - też nie umierają. Świat idealny. ;)
Niedziela:
Czy mamy na pokładzie tłumacza chińskiego? Czy oni nas tu nie obrażają? Albo nie rzucają na wchodzących do sklepu klątw? ;)
Swoją drogą ja nie kumam po kiego grzyba pisać po chińsku w kraju, w którym większość ludzi nie zna tego języka, a pisma to już tym bardziej...
O choinka! Czyżbym przespała święta?
Sprawdziłam pod choinką i nie było dla mnie prezentu! No musiałam przespać święta! I co ja teraz zrobię?
A może coś świnka morska (vel kawia domowa) wie?
Chyba jednak nie...
Rekin też nic nie powiedział nawet jeśli wiedział...
Ale ani chybi coś musiało być, bo tylko puste słoiki zostały...
A kiedy wracaliśmy do domu oczom naszym ukazała się samotna umierająca stokrotka... przeniosłam ją na trawnik, żeby chociaż mogła się porządnie zutylizować.
Dla rozweselenia taki widok: piórko przyczepiło się do szyszki. :)
Poniedziałek:
Jedziemy na wycieczkę... a skoro to dzień misia pluszowego jest, to...
Bierzemy misia w teczkę (znaczy się do plecaka^^).
A misiu jak to misiu... powiedział, że nic nie zobaczył, bo w plecaku nie było dziur do patrzenia...
Ups. Może innym razem.
Wtorek:
Na parkingu były sobie dwa wraki. To zrobiłam zdjęcia.
Niecodziennie się widzi na parkingu tak rozbebeszony samochód.
No sami rozumiecie. Przecież ja lubię różne obiekty fotografować.
A tu jeszcze samochód z kierownicą po niewłaściwej stronie.
Ale nic to. Pojechaliśmy miejską limuzyną do centrum. A tam bawiłam się w turystkę we własnym mieście. Zajrzałam do zaułka przy Centrum Kultury.
Podziwiałam sobie różne takie dzieła.
I takie również.
A tu znowu okultystyczna propaganda. ;)
Czarownica na mietle prosi o zachowanie czystości. Pewnie na brudasów klątwę rzuci. ;)
Siadamy na ławce przy Bramie Wojanowskiej.
A potem pod Arkadami trafiamy przy Cepelii na wielką filiżankę z ceramiki bolesławieckiej. Komuś herbatki? ;)
Arkady zwane podcieniami otaczają Rynek zwany u nas Placem Ratuszowym.
Siadamy koło naszego ulubionego Jelonka.
A potem wracamy nowoczesną limuzyną miejską z pasami bezpieczeństwa. Tak to się wozimy proszę państwa. Tata za darmo a ja chwilowo za 3złote. Dopóki nie pojadę do Łodzi po legitymację studencką. ;)
Po powrocie zaskoczenie. Różowe neonowe słupki z cyferkami. Myśleliśmy, że może coś dobrego będzie z tego... niestety następne dni pokażą coś przeciwnego.
A to piórko powinno raczej tkwić w skrzydle gołębia (tudzież w dupce bo nie znam się na piórkach^^) zamiast leżeć tak tutaj samotnie na chodniku...
Wracając jeszcze zerkamy na tytuły.
"Męża szukajcie w kościele a nie w internecie!" Takiego co uważa się za pana i władcę kobiety, bo wierzy, że została stworzona z męskiego żebra i dlatego jest gorsza i w ogóle głupsza? Podziękuję.
Za to poniżej ciekawsza informacja. "Dziadek z siekierą. Rąbał kotlety - dziabnął narzeczoną." ;)
I jak tu szukać faceta? Jak nie religijni fanatycy, to dziadkowie z siekierą...
Środa:
O poranku, przed śniadaniem wybieramy się na polowanie. Na swetry, golfy i buty zimowe. ;)
Taktyka skuteczna, bo po południu już niemal niczego nie było. Jeno puste torebki foliowe. ;)
A potem jedziemy limuzyną miejską do centrum. Ale zanim wsiedliśmy naszym oczom ukazał się widok. Czegoś tu brak? A jak! Zniknął wrak! (ja nie czuję jak rymuję^^)
Po nieudanym zakupie żywicy epoksydowej w Składnicy Harcerskiej (akurat nie mieli i oczekiwali na dostawę...) wsiadamy do limuzyny i wracamy.
A mówiłam, że te głupie różowe drewienka były oznaką czegoś złego? Drzewa nam wycinają!
Tyle drzew... Jakiś durny market meblowy ma powstać. Zatłoczy już i tak przeładowaną ruchem uliczkę Sygietyńskiego. I po cholerę? Nie lepiej byłoby zrobić tam jakieś centrum sportowe? Najbliższe całoroczne lodowisko jest w Zgorzelcu - jakieś 2 godziny drogi samochodem. Nie można by zbudować własnego?
Czwartek:
Tak żeśmy się zdenerwowali, że musieliśmy pojechać do przychodni po leki nasercowe. ;)
A tu niespodzianka. NFZ taki biedny, że ich na schody do drzwi nie stać. ;)
Na szczęście mieli więcej niż jedne drzwi i dostaliśmy się gdzie chcieliśmy. ;)
Przez okno sobie wyjrzałam a tam widok... jak przez okno. ;)
A tak serio. Przygnębiają mnie przychodnie i szpitale. Wywołują u mnie lęk.
Wracamy nad rzeką. Woda odbija promienie słoneczne.
Jakby kogoś interesowało, a nie wiedział, to rzeka nazywa się Bóbr. A mostek, który widzicie na poniższym zdjęciu nazywa się Garbatym Mostkiem.
Drzewa są wspaniałe. Dają cień i ochronę.
Ta... ale Wielcy Panowie Władcy Miasta sobie zdecydowali, że będzie markiet. To wycięli.
A w takiej sprawie powinno się robić referendum i dać mieszkańcom zadecydować. Chociaż "pińcetplusy" pewnie by zdecydowały, że chcą markiet by móc meble co pół roku sobie zmieniać na nowe. Aż chce się rzec, że im "w du*ach się poprzewracało"...
Wielka Jeleniogórska Masakra Drzew Piłą Mechaniczną.
Ja wiem, wiem. Świat się jeszcze nie skończył. Ale z każdym drzewem wyciętym przybliżamy się do naszego końca. Zagładę ludzkości zgotujemy sobie sami. Nie trzeba nam ani wielkiego BUM ani kosmitów. Miejmy tylko nadzieję, że Ziemia sobie poradzi z naprawą szkód, kiedy nas już nie będzie.
Marketu nie ma jeszcze, a już niektórzy stare meble wyrzucają. ;)
Piątek:
Patrzysz przez okno, a tu taki dzień. No to nie wychodzę. Śpię, jem i gram w grę.
Kota miziam.
Dobrze, że choć jeden mi się kot ostał. Bez kota to jakoś tak pusto. Dom jest tylko zwykłym mieszkaniem.
I byłoby na tyle tego odcinka. W nagrodę za wytrwałość. I na osłodę po moim zrzędzeniu macie tu coś słodkiego:
Do następnego! Howgh!

3 komentarze:

  1. Ech te wycinki drzew są masakryczne, na szczęście u mnie sadzą póki co!

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię czytać te Twoje wpisy w nieregularniku :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :))