sobota, 10 grudnia 2016

Zmęczenie materiału

Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle. Po prostu przerosły mnie zajęcia na uczelni i poza nimi nie mam siły na Tygodnik. Wracam więc na jakiś czas do pisania "raz na ruski rok". Zobaczymy czy uda mi się odzyskać "fun". Nie narzekam na studia. Są fajne i dają mi satysfakcję. Ale powrót po tylu latach "bumelanctwa" do systemu "notuj, wkuwaj i przygotowuj prezentacje" jest trochę ciężki. Na szczęście jakoś mi to wychodzi. Dobrze być urodzonym kujonem, który nie umie "olać" i woli zawalić noc, żeby się przygotować. Chociaż potem odsypiałam tą noc ze dwa dni. :D
No ale nie olałam robienia zdjęć tak totalnie. Mam coś niecoś dla was.
Zapraszam na post z cyklu "Przegląd Lodówki":
Już w dzieciństwie marzyłam o wrotkach. Wtedy nie było to możliwe, bo mieliśmy z bratem rolki na spółkę. Po latach rodzice spełnili moje marzenie. Mamo, Tato kocham was!
I kocham Filemona. Na froncie jego zdrowia żadnych zmian. Dostaje tabletkę i zachowuje się jak zdrowy, chociaż obraz usg pokazał, że niestety wątroba zdrowa nie jest. Ma jednak szansę się zregenerować, więc walczymy.
Pocztówkę dostaliśmy. Uwielbiam pocztówki.
Jak jeżdżę na wf to tak jest ciemno i straszno. Nie lubię.
Moje wrotki nie tylko mnie sprawiają radochę. Gienek i Heniek też mają fun. ;)
Polly lubi oglądać ze mną telewizję. I marudzić, że chce krakersa. ;)
A ja jeżdżę na wrotkach po domu. Bo niby kto mi zabroni? :D
Zadomowiłam się w Radiu NaGłos. Chociaż przez moment chciałam się ze strachu wycofać. Na szczęście wykładowca mi nie pozwolił. Szykuje się moja pierwsza audycja. Nie wiem jak sobie poradzę z mówieniem "na żywo", ale w końcu czego człowiek nie robi żeby sobie życie utrudnić. ;)
W Mikołajki spadł śnieg.
Wielu ludzi zaczęło narzekać. :D
Ja w sumie bałam się tylko, żeby się nie poślizgnąć z aparatem w ręce. Lubię jak pada śnieg. I szybko topnieje. Haha.
Odwiedziny mieliśmy. :) Gość wypoczął (w sumie nie wiemy czy zjadł, ale mamy nadzieję, że tak) i sobie odfrunął.
Niebo mnie zachwyca nieustannie.
Dostaliśmy świąteczną pocztówkę. Muszę i ja zacząć swoje wysyłać.
Zmęczona torebka pańci "urzędaski" liczącej i zapisującej ilu ludzi wsiada i wysiada nie pozwoliła jej ustąpić miejsca starszym zmęczonym ludziom w zatłoczonym autobusie. Torebunia pańci wszak ma większe prawa niż zwykły obywatel... Żenada.
Pozdrowienia od Kartofla, który dalej sobie odpoczywa. ;)
Medale z piernika dla wszystkich!
Bajo!

6 komentarzy:

  1. wrotki są super! zwłaszcza różowe :DDD
    ja również nie lubię łazić po ciemaku -
    jeśli tylko muszę - idę - jeśli tylko
    mogę - korzystam ze ślubnej obstawy :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. takie piernikowe medale to ja mogłabym
    codziennie - do herbatki popołudniowej :)
    właśnie kończę dziergać piernikowe serca -
    jak tylko modelka się ogarnie - będzie post;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Wrotki wymiatają! Mam nadzieję, że wróci Ci wena i może zobaczymy tu więcej lalek... :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. O wrotkach ja także zawsze marzyłam. Do tej pory się nie dorobiłam... choć, miałam kiedyś łyżwy - zawsze coś :-) Cieszę się, że Kotełek czuje się dobrze, pomimo nieciekawych badań. Oby wątroba się zregenerowała z czasem. Podziwiam Cię za tę decyzję o kolejnych studiach, ja chyba nie miałabym już na to siły. Choć może zależy jakie. :-) Dużo zdrówka, siły i wytrwałości :-) No i samych piątek w indeksie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczne wrotki:)Cieszę się że wróciłaś:) Zdrówka dla Filemona:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pisz wtedy, kiedy masz na to ochotę , to powinna być przyjemność a nie obowiązek.
    Trzymam kciuki za Twoje studia i zdrowie Filemona :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :))