poniedziałek, 6 czerwca 2016

Tygodnik Telefoniczny 10

Z opóźnieniem wywołanym kolejną migreną przedstawiam 10ty odcinek Tygodnika Telefonicznego :)
Jubileusz! Aż 10 tygodni już ze mną wytrzymujecie ;)
Czas na Order z Batata :D
Przy okazji małe ogłoszenie: Klinika Lalek wpadła na pomysł Bardzo Lalkowych Wakacji = czyli fajnego wyzwania fotograficznego. Szczegóły wkrótce!
Poniedziałek:
Filemon spał na "super kota" i we śnie pewnie leciał na ratunek uroczym kocim niewiastom ;)
 Podziwiam kocią zdolność spania w zadziwiających pozycjach
 Znowu można było podejrzeć szyb przez szybkę ;)
 Fajnie tak sobie zajrzeć do środka bez ryzyka, że się spadnie :)
Dla odmiany schody Biodegradowalne ;)
Fajnie wychodzą na zdjęciach ale lepiej ich nie użytkować bo można widowiskowego orła wywinąć ;)
 A jak wróciliśmy to były nowe guziczki! I guzik nas obchodzi, że według niektórych mówi się "przyciski". ;)
Wtorek:
A kuku ;) Jak to tak bez małpki? Małpka musi być!
Ostatni raz jechaliśmy autobusem linii 20 bo od 1 czerwca ta linia została zlikwidowana. Smuteczek nas ogarnia lekki bo często się nam zdarzało 20stką jeździć do dziadków za ich życia. :(
A potem pędzikiem do domu
Bo te chmurki zapowiadały, że woda na nas lunie z górki ;)
A potem takie fajne widoki były :D
Środa:
Chcieliśmy kogoś bardzo uszczęśliwić Kłulikiem, ale nikt się do rozdawajki nie zgłosił, więc żeby Kłuliki nie były smutne wszystkie zostały adoptowane przez mojego tatę. :D
Dopiero wczoraj mnie Klinika Lalek uświadomiła, że być może zadanie było za trudne...
Czwartek:
Wiem, wiem, że Neptun już był, ale co ja poradzę, że jak nam nogi padają ze zmęczenia i jedyne ławki w pobliżu są na placu ratuszowym, to siadamy właśnie tam?
Piątek:
 Ja wiem, że większość cyrk cieszy. Mnie też cieszy, ale już nie tak samo jak kiedyś od kiedy wiem jak traktowane są te biedne zwierzęta. I teraz smuci mnie widok radosnych dzieciaków podziwiających żyrafy, słonie, wielbłądy, lamy itp. i nie zdających sobie sprawy, że te zwierzęta cierpią zamknięte na niewielkiej przestrzeni, a pobiegać mogą tylko chwilkę po arenie dostając po grzbiecie batem dla uciechy ludzi...
Sobota:
Słuchaliśmy na jeleniogórskim rynku hejnału
Codziennie o 12 puszczają go z nagrania. Szkoda, że nie jest grany na żywo jak w Krakowie, bo moim bezczelnym zdaniem jest lepszy. :D
 Pochyliliśmy się też nad kamykiem ku pamięci Stanisława Barei, który w latach 40tych tu mieszkał :) W sumie nie wiemy czemu kamyk i czemu w dziurze w bruku ;)
Potem przez okno zobaczyliśmy balon ;)
 A po zmierzchu balon wyglądał jeszcze ciekawiej :)
Na filmiku fajnie widać jak się rozświetla :)
Niedziela:
Wybraliśmy się na drugi koniec miasta do parku zdrojowego. Trafiło nam się jechać nowym autobusem hybrydowym :)
Niestety potem rozwinęła się migrena i żadnych zdjęć już nie ma :(
A widzieliśmy i słyszeliśmy ptaszki i pokazaliśmy małpce termy przez płotek...
 ---
Mam nadzieję, że nie zanudziłam was za mocno ;)
Bayooo!

8 komentarzy:

  1. Mi się podobało :) ciekawa jestem tego lalkowego wyzwania wakacyjnego ;) Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  2. To dobrze że ktoś zaopiekowal się kroliczkami. Ja zaczęłam hodować plastikowe marchewki do sesji foto, ale niestety nie starczyło mi czasu na fotki, bo sukienka, którą szukam na wesele kuzynki wyszła za duża i musiałam zmniejszać. Ale kamień z serca skoro trafiły pod dobrą opiekę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. cyrku nigdy nie lubiłam - po trosze się go bałam,
    (zwłaszcza tych schodków z kładek, gdzie zawsze mi
    się wydawało, że dybają jakieś wrogie stwory tylko
    czekające, by odwiedzających za nogi złapać)
    ale i ta świadomość, o której piszesz nie - również
    nie cementowała mej sympatii do tego miejsca - choć
    moja Córcia lubi i cyrk i wesołe miasteczko (ja tylko
    elektryczne auta)

    OdpowiedzUsuń
  4. hejnał że HEJ! TROCHĘ jak z "Czarnych chmur" -
    ach, muszę powrócić do tego serialu - tyle
    pięknych strojów, odważni i przystojni panowie... ;D

    a małpka jakież cudne oczęta brązowe swe ma, tra-la-la!

    OdpowiedzUsuń
  5. Smutek z powodu likwidacji linii rozumiem- całe życie dojeżdżałam do domu 71, ewentualnie 60 i teraz widząc jakieś dziwne 61 na pętli jest mi nieswojo. Po co? Dlaczego? Nie lubię zmian :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej Imago, nie wiem czy mnie pamiętasz, tu Kremu. Otóż wróciła do pisania bloga, choc nieco zmienił on charakter (tak jak i twój jak widzę ;)).
    Tak czy siak gdybyś była zainteresowana to zapraszam: http://jajaponiakikoty.blogspot.com/
    (ja przepraszam za taką chamską reklamę, ale no... zapraszam :") )

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja również nie lubię, kiedy likwiduje się linie, którymi wiele lat dojeżdżałam... :-( Nie wiem, na czym opierają władze miast opinie, że określona linia jest nierentowna. U mnie zlikwidowali taką, którą zawsze była obładowana ludźmi. Nie pojmuję tego i nie ogarniam. Cyrku nie trawię także ze względu na biedne zwierzątka i ich cierpienie. Świetna fotki balonowe. Szkoda mi Kłuliczków..., ale dobrze, że znalazły dobrego tatowego opiekuna. Nie ma to jak Tato :-) W czasie rozdawajki nie było mnie w kraju niestety, dlatego się nie zgłaszałam. Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :))