Howgh! Witajcie w kolejnym odcinku tygodnika z telefonika. Tu słowa nie są obiektywne, a zdjęcia bywają nieostre i z palcem autora. ;)
To nie jest poważna fotografia, chociaż tematy czasem poruszam poważne. Nie wiem czy wam to odpowiada. Ale czasem muszę ulać sobie żółci. Czasem nawet dosłownie. Stolica Łotwy powinna mi dać honorowe obywatelstwo i klucz do miasta. ;)
W tym odcinku znowu spotkamy Pannę Annę - tym razem na legalu, a nie jak ostatnio "machu machu przez okno". Wyjedziemy również z miasta na kilka godzin. Będą też Małpie Figle. Na koniec nagroda, ale tylko dla tych, którzy dotrwają od początku do końca wpisu. Innym nie wolno. ;)
Nu! Nu! Ajem łoczink ju!
Wyjaśniliśmy sobie najważniejsze kwestie? To jadymy z tym koksem!
Sobota
Skoro świt po 12ej w południe ;) wyruszamy z domu celem nabycia najważniejszych dla życia produktów - czyli mleka dla kota i przysmaczków (mleko specjalne dla kotów - właściwie to bardziej napój witaminowy niż mleko). Ludzie sobie mogą żreć kit z okien i pić wodę z kałuży. Kot musi mieć to co najlepsze. ;)
A po zakupach szybkim truchtem do domu. Niech inni sobie stoją i głoszą dobrą nowinę brzmiącą mniej więcej "wszyscy pójdziecie do piekła". Polityka, wymieranie gatunków, globalne ocieplenie i ludzka nienawiść, to już takie piekło na ziemi, że mi zwisa czy jest coś po śmierci czy nie ma.
Co tu robić skoro się wstaje o świcie po południu? ;) Robi się "kwizy" i sprawdza wiedzę ;)
Na przykład kilkanaście razy osiąga się wynik 14/15, żeby wreszcie odpowiedzieć dobrze na wszystkie pytania. Mina Łuczaka mówi wszystko. Przy okazji obrazek pochodzi z 1 sezonu, kiedy Łuczak śmiał się tak z upapranego błockiem Rebrowa w 2 chyba odcinku. Łuczak to jedna z moich ulubionych postaci. Mam nadzieję, że nie okaże się jakimś psychopatycznym mordercą...
Przy okazji ponarzekam sobie ;) Nie lubię kiedy sprzedawca nadaje ekonomiczną gdy płaci się za priorytet (innej opcji nie było, a w dodatku w Alledrogo Lokalnie nie ma nawet opcji oceny sprzedawcy... lipka albo i nawet Aleja Lipowa). Nie lubię też kiedy przesyłkę nadaje tydzień po zakupie. I nie lubię kiedy przesyłka dociera w sobotę do miasta, bo trzeba czekać do poniedziałku.
Niedziela
Skoro świt po 12 w południe (deżawi) bierzemy misia w teczkę (małpkę do plecaka) i ruszamy na wycieczkę (do sklepu na osiedlu, bo dzisiaj handlowa niedziela yaaaay!)
Dzień doberek jestem Mikołaj Nieświęty co zabiera prezenty ;)
Zakaz gry... o nieładnie. Gdzie dzieci mają kopać gałę i wybijać ludziom okna jak nie pod blokami?
Ci dorośli to jacyś niedomyślni są...
O. To jest dobre. Schody. Tu dzieci mogą sobie wybić zęby biegając jak szalone. ;)
A potem lody bo bez zębów to raczej trudno się gryzie ;)
Dzieci lubią lody. Myślicie, że ja taki okrutny i niedobry jestem? A zęby im odrosną... jeśli stracą mleczaki ;)
No dobra. Jest niby jakieś boisko. Ale co to za zabawa jak się żadnej szyby nie wybije i sąsiedzi nie krzyczą? A i szklarz nie ma co robić i bezrobocie rośnie...
O. Tym autkiem jeździ jakiś Lotnik. Panie pilocie... dziura w samolocie. Hihihi.
-BIA... Białoruś?
-Białystok...;)
-Ale, ale... Białystok powinien być Biały, a to autko na bank nie jest białe i w dodatku brudne...
Kosmici tu byli! Znalazłem dowód!
A tu jakiś jakby lasek... może nakręcimy Bler Łycz Prodżekt? ;)
O ktoś zgubił gacie! Jakieś duże! Ja nie mam takiej wielgachnej dupki. Może to tego kosmity? Albo jakaś zła wiedźma kogoś zabiła? To ja może jednak daruję sobie ten Bler Łycz Prodżekt.
O. Czyjaś sypialnia... Lepiej sobie już idźmy zanim właściciel wróci i okaże się, że to ta zła wiedźma z Bler Łycz...
Przy okazji zaczerpnijmy nieco wiedzy. Jak się fajnie złożyło, że ktoś wyrzucił na trawnik akurat kartę o małpie. ;)
Resztę dnia spędzamy na graniu, jedzeniu i spaniu. Standardzik.
Poniedziałek
Skoro świt po 13stej ;) Paczka wreszcie przyszła. Eryk ją przejął, bo to dla niego prezent mikołajkowy. Trochę spóźniony.
Podglądamy co tam w środeczku jest ciekawego...
Jakieś stopy... szybko! Trzeba uwolnić zanim się udusi!
-Ojej! To nowy braciszek! Cześć! Jak masz na imię?
-Dzień dobry. Miło mi państwa poznać. Jestem Oskar.
A teraz biegiem na zakupy do sklepu po jakieś banany żeby nam chłopaki z głodu nie padli.
A w sklepie taka choinka.
Całkiem ciekawa. Prosta.
A potem na ryneczek. W sklepie bananów było za mało, a tu trzeba kupić cały wagon. ;)
Banany ciężkie, więc przysiadamy na chwilkę na ławeczce przy placu zabaw. Wymiarowo idealny dla małpiszonów. Trzeba ich tam będzie zabrać. ;)
Mikołaje szykują się do kolejnego ważnego dnia. Fajnie byłoby pracować dwa dni w roku, a resztę odpoczywać. Haha.
Te kapcie mnie zauroczyły. Jak się dotyka łapki, to jest mięciutka jak poduszeczki na łapkach niewychodzącego kotka.
Serio. Poduszeczki Filemona takie były.
Pomarańcze i mandarynki... niemal jak z piosenki Grechuty:
Pani pyta, czy walca tańczę?
Ach, zatańczę... jak sen dziewczynki!
Mandarynki i pomarańcze,
Pomarańcze i mandarynki.Mandarynki i pomarańcze,
Pomarańcze i mandarynki.
Wracamy powolnym krokiem do domu... objuczeni tymi cholernymi bananami dla małpek ;)
W oddali jakaś karetka - na szczęście to nie nasz blok, więc małpki jeszcze z głodu nie umarły... chyba ;)
Przysiadamy koło żubra bo... dobrze posiedzieć przy żubrze ;)
A gdy zmierzch zapada...
Zabawki z kiosku prowadzą swoje własne życie ;)
My wśród ozdób osiedlowych wędrujemy na spotkanie na spontanie! Panna Anna osiedle nawiedziła, to trzeba wykorzystać okazję do spotkania przed Świętami i Nowym Rokiem.
A w galerii handlowej takie oto misie z tronem dla Mikołaja. Mikołaj odsypia 6 grudnia i szykuje się do 24.
I jeszcze takie ujęcie z dłonią Panny Anny w kadrze.
Tym razem dla odmiany wzięłam sobie sok ;)
Sposób podania bardzo mi się podoba. Idealnie pod celebrację ostatniego w tym roku spotkania.
A potem na podbój sklepów ;) w zabawkowym taki oto królik gigant ;)
Ale nie był na sprzedaż. To tylko reklama tych malutkich.
A na wystawie taki domek dla lalek. Kiedyś był moim marzeniem jakikolwiek domek dla lalek, ale musiałam się zadowolić kartonem. Swoją drogą samochód dla lalek z kartonu był moim zdaniem nawet ładniejszy od różowiastego dżipa Barbie. ;)
Jak ktoś nie ma pomysłu na prezent, to tu na plakacie producenci filmu podsuwają pomysł na zemstę jako idealny prezent. ;)
Kończymy spotkanie z panną Anną życzeniami przy choince
Zaglądamy pod choinkę czy nie ma tam jakichś prezentów, ale dalej nic nie ma - eh!
I wracamy do domu
A potem to już tylko grać i spać ;)
Wtorek
Skoro świt... a właściwie to przed świtem... jedziemy na dworzec autobusowy
I ruszamy do Wrocławia! Świt wstaje po drodze.
Tutaj obrazek ze Strzegomia
Ten odrobinę koszmarny domek też jest ze Strzegomia. A myślałam że to Transylwania. ;)
A to już Wrocław. I ludziom znającym kształt Obserwatorium IMGW na Śnieżce nie myli się widok. Ten dom także jest projektu jednego z projektantów tego obserwatorium - pana Witolda Lipińskiego.
Mkną po szynach niebieskie tramwaje
przez wrocławskich ulic sto...
Popularność i sentyment do tej piosenki sprawiają, że Wrocław raczej nie pomyśli o zmianie koloru tramwajów. I dobrze. :)
Tym razem jednak wozimy się jak burżuje - taksówkami. Pan taksówkarz miły, ale seksista. Uważa, że jak młoda kobieta prowadzi to trzeba uważać. Moim zdaniem trzeba uważać zawsze, a nie tylko na kobiety. Poza tym w drodze powrotnej mieliśmy kierowcę, który tyle nie gadał i dodatkowo zapłaciliśmy mniej na tej samej trasie. Czyli pan seksista nie dość, że seksista to jeszcze sobie chyba za gadulstwo dolicza.
Odwiedziny w przychodni. Niestety nie trafiliśmy na lekarza, który operował tatę. Trafiliśmy na kolejnego lekarza, któremu już się nie chce. Bo nie chciało mu się nawet obejrzeć nogi taty. Popatrzył tylko na dwa papierki. Stwierdził, że jest ok i czego tata w ogóle chce. Diagnoza iście profesjonalna...
Relikt przeszłości. Kto jeszcze pamięta takie lampy nad drzwiami przychodni szpitalnych?
A tutaj coś dla Kliniki Lalek. Kilka nazw aptek całkiem fajnych. Magiczna - może tam jakieś eliksiry uzdrowienia sprzedają? Katedralna - pewnie leczy wodą święconą ;) Niezłe ziółko - jakieś może ziółka niekoniecznie legalne? ;)
Zaraz po wizycie wracamy na dworzec autobusowy. Korzystamy z chwili żeby zrobić zdjęcie małpiszonom. Żeby im przykro nie było - całą drogę przejechały w plecaku i nic prawie nie zobaczyły.
Dworzec nowy, ale zachowali stary neon. Lubię takie rzeczy z historią.
Przed jednym z wejść do galerii handlowej (jest taka wielka, że ma chyba z 5 wejść) taka scenka rodzajowa z jelonkami ;)
Hm... właściwie to chyba przydałby mi się samochód. Sprawdźmy jaka to marka...
Marka Bumbuś ;) autko idealne na zakupy xD
Ale trochę dla mnie za mały. Nadałby się dla Eryka i Oskara może, ale jednak potrzeba mi czegoś większego. ;)
Rzekłabym, że to Wiewiór z kreskówki Epoka Lodowcowa, ale chyba stracił swoje długie zęby...
A tutaj propozycja dla osób, którym się nudzi w toalecie. Tarcza strzelecka. Można poćwiczyć celność. ;)
Choinka tam gdzie choinki wieszano na początku. Wieszano je pod sufitem to prawda... ale do góry nogami... Ucz się Wrocławiu! ;)
I jeszcze się kręciła dookoła... na domiar złego prezentów pod nią nie znalazłam.
Pod choinką za to była fontanna. Czy oni mi coś sugerują?
Ja bym z tego wody nie piła. Zielona jakaś. Musi spleśniała albo Grinch ją zatruł zazdrością i gburowatością. ;)
Nie, nie. Nie udobruchacie mnie ruchomymi schodami...
Promocja też mnie nie udobrucha. Tym bardziej kiedy nie chcą mi sprzedać Tokarczuk w cenie z plakatu tłumacząc się, że to nie oni plakat projektowali, a cena dotyczy tylko tych historii na dobranoc... Żałosna żenada. Kupię gdzie indziej za lepszą cenę.
Misio może by mnie udobruchał... gdyby nie to, że koszt misia wymiarów ucha tego tutaj prezentowanego z dodatkowym czekoladowym wynosił stówę bez grosza. Czyli 99,99 peelenów. Za stówę to ten duży ze zdjęcia by się opłacał. Mały to powinien być za maks 30zł.
Idziemy na peron czekać na autobus.
Myśleliście, że perony mają tylko dla pociągów? ;)
No dobra można to nazwać sobie stanowiskiem... oficjalnie. Ale nieoficjalnie to są perony. I nie dam sobie wmówić, że jest inaczej. ;)
Wynagradzamy małpiszonom brak zwiedzania pozwalając im siedzieć przy oknie.
Resztę dnia po powrocie spędziłam odchorowując wyjazd i nagłą zmianę ciśnienia. Łagodnie to nazwijmy, że zdobywałam honorowe obywatelstwo stolicy Łotwy...
Środa
Miałam mieć takie ładne zdjęcie starego autka (Tata mówi, że to był Moskwicz), ale niestety widziałam je tylko z okien autobusu i kiedy wróciłam w to samo miejsce auta już nie było...
Wracając siadamy na ławeczce...
A grzebiąc butem w ziemi znajdujemy skarby ;) skarb to skarb - nawet jeśli to tylko dzyndzelek od puszki ;)
Gdzie strumyk płynie z wolna,
Rozsiewa zioła maj,
Stokrotka rosła polna,
A nad nią szumiał gaj,
Stokrotka rosła polna,
A nad nią szumiał gaj,
Zielony gaj.
W tym gaju tak ponuro,
Że aż przeraża mnie,
Ptaszęta za wysoko,
A mnie samotnej źle,
Ptaszęta za wysoko,
A mnie samotnej źle,
samotnej źle.
A skoro o tych ptaszętach mowa... ktoś fajną metodę dokarmiania znalazł :)
Estetyczna metoda :D
A potem to wiadomo. Granie, jedzenie i spanie. ;)
Czwartek
Nastrój można określić poniższym zdjęciem. Pomarańcza z oczkiem bardziej.
Równie dobrze można się naćpać
I może halucynacje byłyby lepsze niż rzeczywistość.
Ale nie ma czasu się naćpać (ani nie ma czym za bardzo) bo trzeba nauczyć małpiszona pisać ;)
Piątek
Dyrektorem artystycznym w czasie wyprawy do sklepu została moja mama i ustawiała do zdjęć niektóre obiekty. Espeszyli for ju drodzy czytelnicy!
"nie tak! to złe miejsce - zobacz jakie masz brzydkie tło!"
Znalazłyśmy też taką oto uroczą choinkę z drewna z miniaturowymi ozdóbkami
I taką oto bombkę z różową papugą i tęczą (lygybyty!) ;)
Lampki choinkowe z choinkami - choinkocepcja ;)
I jeszcze takie kule śnieżne :)
A tutaj można zrobić czerwononosego reniferka z siebie i swojego samochodu.
A w Kauflandzie sprzedają żywe karpie... w plastikowej torbie. I co z tego, że tam woda? To i tak nie jest humanitarne. Większość sklepów już się wycofała ze sprzedaży żywych karpi. Kaufland obiecuje, że zrobi to w przyszłym roku. Trzymamy za słowo.
Pewien troll w komentarzach na Fejsiku usiłował mnie przekonać, że jestem hipokrytką, bo krowy w rzeźni też nie mają jak w Hiltonie... Ależ ja wiem, że rzeźnia to nie relaks w SPA. Ale wolałabym żeby te zwierzęta nie cierpiały długo. W ogóle powinno się obliczać ile mięsa jest potrzebne i tylko tyle zabijać. Lepiej sprzedać mięsa za mało niż zmarnować życie jakiegoś zwierzęcia. Poza tym podobno już wynaleźli coś co smakuje jak mięso i nie trzeba zabijać bezbronnych istot.
Żeby zmienić temat na nieco weselszy. Takie stoisko dla miłośników rodzinki Griswoldów
Kiedyś na osiedlu widać było wiele balkonów przystrojonych w lampki i śmialiśmy się, że to trochę takie "Grizłoldowo"... teraz widać, że ceny wszystkiego (prądu, jedzenia etc.) poszły w górę i ozdobionych balkonów jest o wiele mniej...
Dyrektor artystyczny w osobie mamy zdjął na chwilkę kartkę z napisem "zaraz wracam" i zakomenderował "rób zdjęcia!" ;)
Dyrektor artystyczny w osobie mamy zdjął na chwilkę kartkę z napisem "zaraz wracam" i zakomenderował "rób zdjęcia!" ;)
I tym kolorowym akcentem dotarliśmy do końca tego odcinka. Czas na najważniejszy punkt programu.
Nagroda dla wytrwałych
Piekarnia Morda sponsoruje taki oto tort z okazji Świąt! Smacznego!
A na dodatek śląskie landryny czyli Szkloki!
Zajadajcie i pamiętajcie - co złego to nie ja!
Wesołych Świąt!
Do zobaczenia w następnym odcinku! Howgh!
Uwielbiam te Małpiatki! Uwielbiam, uwielbiam! Najsłodsze zabawki pod słońcem i księżycem! Landrynki całkiem smaczne :D Dziękuję
OdpowiedzUsuń