Jakieś dwa lata temu powiedziałam sobie: "ktokolwiek spróbuje zabić mnie we mnie, będzie ze mną mieć do czynienia". Znów komuś się nie spodobało, że mam własne zdanie. To naprawdę zabawne kiedy niektórzy uważają, że fabryka waty cukrowej jest lepsza od konstruktywnej krytyki. No cóż. Czasem trzeba pójść dalej i odejść z pewnych "zgromadzeń". Walka z wiatrakami nie jest mi potrzebna do szczęścia. Kopać się z końmi też nie będę.
---
---
Tymczasem lecim z nieregularnikiem :)
Jak ostatnio wspomniałam było trzeba się udać do notariusza... a skoro już byliśmy w mieście z rodzicami, to poszliśmy na cmentarz. W tak zwane helołin czy tam dziady. ;)
Po drodze mijaliśmy dom na którym namalowano koty
I taką fajną starą werandę :)
Zajrzało się też do biedry po znicze i kwiatki... a tam takie "kwiatki"... znaczy się aniołki dekapitacyjne, bo można im było zdjąć głowy żeby podpalić wkład ;)
Na cmentarzu - choć dziwnie to zabrzmi - lubię oglądać nagrobki ;) czasem trafi się ciekawy napis
Czasem ktoś "pierdyknie" ciekawego aniołka ;)
Ale największy urok mają dla mnie te stare, proste, bez wydziwiania...
A kilka dni później - bo jakimś dziwnym trafem mam kilkudniową przerwę w zdjęciach (pomijając selfiaczki w przebraniu wiedźmy^^) - wybrałam się na warsztaty symulacyjne "oswoić nieznane". W tym celu musiałam wyjść z domu i udać się na przystanek autobusowy.
A potem w autobusie jak jakiś "normals" musiałam kupić bilet za 3zł, bo jeszcze nie mam nowej legitki... ;)
A na tych warsztatach były stanowiska do symulacji różnych typów niepełnosprawności. Przejechałam się takim wózkiem. I chociaż było nawet wygodnie tak sobie jechać (kiedy ktoś pchał wózek, bo kiedy musiałam sama nim sterować już nie było tak wygodnie), to jednak ulgą była możliwość wstania z niego.
O dziwo dałam sobie radę z niektórymi zadaniami. Nawet nalałam wody z dzbanka do kubka nic nie widząc. Ale nie dałabym rady, gdyby woda była gorąca. Takie warsztaty naprawdę uświadamiają z czym się na co dzień mierzą osoby z różnymi niepełnosprawnościami. Powinni w nich obowiązkowo brać udział projektanci i budowlańcy, żeby nie zapominać zrobić na przykład podjazdów przy chodnikach (yup, ostatnio nam zrobili piękny chodnik... ale z jednej strony nie ma łagodnego zjazdu tylko zwykły krawężnik)
Potem poszłam na piechotę coś załatwić i mijałam taką bramę, która mi odrobinkę przypominała klimat starej robotniczej Łodzi
I takie stare osiedle
Osiedle Robotnicze, więc nie dziwnym jest porównanie do robotniczej Łodzi ;)
Spotkałam kota, który pozwolił się sfotografować ;)
Drugi też się tyłkiem nie odwrócił ;)
Następnego dnia wybraliśmy się z tatą na zakupy perpedesem, czyli piechotą ;)
Jest koło naszego blokowiska taki fajny stary "zameczek"
Ostatnio trochę przy nim robią, sprzątają park naokoło i robi się pięknie
Klimatycznie
Magicznie
A w drodze na zakupy mijaliśmy taką oto twórczość
A w sklepie był parking dla pojazdów czarownic ;) mopy są ponoć jak skuterki czy hulajnogi elektryczne - nieco wolniejsze niż zwykłe miotły, ale też można dolecieć do celu. Ciekawe ile w tym sklepie za godzinę parkowania sobie liczą, bo nie zapytałam. ;)
Kostek na wystawie kiosku ;)
A na okładce elementarza dziewczyna z aparatem :D
Na targowisku dojrzałam "jabłuszko"
Przepiękne duże półkilowe jabłuszko ;) no przecież musiałam je kupić prawda? xD
Porsche pod spółdzielnią - ktoś pokazówkę odstawiał chwaląc się na jakie auto go stać... powinien był postawić na parkingu, ale najwyraźniej wydał wszystkie pieniądze na auto i na rozum już mu nie wystarczyło. ;)
Bardzo szokujące wyznanie ;) jak przeczytałam tekst w ramce, to się okazało, że kiedy Pani Maria Winiarska wyjeżdża, gospodyni dotrzymuje towarzystwa mężowi oglądając z nim telewizję. Niezły trójkąt. Haha.
Jakiś człowiek pozostawił na trawniku pustą buteleczkę po likierze ziołowym. W sumie fajnie było dowiedzieć się, że takie cudo istnieje (i to w tak małym rozmiarze) ale mógł mimo wszystko wyrzucić do śmietnika. ;)
A dzisiaj wybraliśmy się na zakupy w deszczu.
Bawi mnie ta naklejka, chociaż prawda jest taka że większość kierowców jeździ za szybko i zbyt są niecierpliwi na drogach.
A tu myślę sobie, że skoro jest "szyneczka" to powinna być z "kurczaczka" a nie jakiegoś tam "kurczaka" ;)
Wieczorem też wyszliśmy z domu
Na krótki spacer po osiedlu
A to czerwone okno nasunęło nam skojarzenia z miłością płatną ;)
Dla wytrwałych ciasteczko. Z zezem. No bo jak to tak wpis bez ciasteczka. ;)
Howgh!
Dziękuję za ciasteczko. Mniam, mniam :-) Te z zezem są najlepsze - nie wiem dlaczego :P Miejsce do parkowania dla czarownic bardzo mnie rozbawiło :D. A te warsztaty bardzo ciekawe i intrygujące.
OdpowiedzUsuń