sobota, 15 lutego 2020

nieregularnik #15 oraz #16

Witajcie! Najmocniej przepraszam za opóźnienie w publikacji. Troszkę nam się namieszało życiowo i nie bardzo miałam siłę pisać. Z tej okazji macie dwa odcinki w jednym. Taki heden szołders ;)
W pierwszym odcinku dalszy ciąg sagi o szpitalnym jedzeniu.
Było też spotkanie z Panną Anną a potem także z Panią Kingą.
W drugim końcówka szpitalnej sagi, powrót taty i przenosiny kota.
Sobota
Tekst i grafikę publikuję na zasadzie prawa cytatu. Pochodzą z jeleniogórskiego szpitala.
Owszem z jednej strony rozumiem jak najbardziej. Może im nie pasować mówienie per "siostro". Ta uprzejmość i kultura powinna jednak obowiązywać w obie strony. Albowiem spotkałam się z tym, że jedna pielęgniarka do starszego pana mówiła per "ty" a o nim per "dziadek". Do mojego taty też nawala na "ty" i nawet nie pomyślała, żeby spytać czy tata wyraża na to zgodę.
Morze chmur na poziomie gór. To miasto nie ma sobie równych jeśli chodzi o widoki. Wrocław czy Łódź może są większe i bogatsze ale nie mają takich widoków.
1 lutego to dzień nazywany "urodzinami" Eryka. Dokładnie rok temu przybył do mnie w pudełku. Z tej okazji odwiedził mojego tatę w szpitalu, a potem zabrałyśmy go z mamą na plac zabaw.
Właściwie był to pierwszy raz kiedy zabrałam go z domu, więc chyba był zachwycony możliwością zabawy na świeżym powietrzu.
No tylko spójrzcie na ten jego radosny uśmiech. A w siatce jest nawet torcik. (a w rogu dodatkowo słynny kawałek palca w obiektywie^^)
Markiet w budowie.

Le szpitallo. Wkurzają mnie te ograniczenia odwiedzin. Gdybym mogła, to bym siedziała u taty praktycznie cały dzień.
Najcenniejszy dar jaki można dać drugiemu człowiekowi. Krew. Odnawialna, naturalna. Eko. ;)
W tym miejscu pozwolę sobie na serdeczne podziękowania dla każdego krwiodawcy. 💗
Eryczek chciał odwiedzić tatę drugi raz, bo za pierwszym razem tylko na chwilę wystawił głowę z plecaka. Tym razem poleżał sobie chwilę na szpitalnym łóżku. Wywołał serdeczne uśmiechy na sali. ;) Poza tą pielęgniarką "tykającą", która na widok kolejnego pluszaka stwierdziła "no nie, znowu? ile jeszcze tych pluszaków"... myśli sobie pewnie, że jest "dorosła", a zabawki są tylko dla "dzieci"... nawet nie wie jak bardzo się myli w sprawie swojej "dojrzałości" ;) bo o nawet o wiele starszy od niej Pan, którego mogłaby być wnuczką ucieszył się na widok tej małpki. Swoją drogą Pana zabrali na dalsze leczenie do innego szpitala. Trzymam kciuki i żałuję, że nie poznam jego dalszych losów. Przesympatyczny i radosny. (edit: kilka dni później Pana przywieźli znowu na "nasz" oddział i ucieszył się na nasz widok a ja na jego widok również)
Niedziela
Zorganizowałam Erykowi imprezę urodzinową. Pojawiła się na niej cała "rodzinka". Malutka postanowiła też się załapać. No bo co w końcu kurczę blade. ;)
Mówiłam, że był torcik. xD (tak po prawdzie to sernik na zimno, ale kto mi zabroni nazwać to torcikiem urodzinowym?)
W prezencie Eryk dostał medalion piracki i śmieciarkę.
Dostał jeszcze figurkę Playmobil, którą nazwał "panią z miotłą" i zatrudnił jako "obsługę śmieciarki". ;)
Tym razem w odwiedzinach w szpitalu był Nibi. Sprawdził sobie z bliska pompy do leków. Podobno takie urządzonko kosztuje kilka tysi. Całe szczęście maluch nic nie uszkodził tym swoim "kozikiem" pirackim. Miałabym finansowo przerąbane...
Nibi nie miał skrupułów przed dobraniem się z widelcem do obiadu mojego taty. Pirat (z) pełną gębą.
"Cjent przed biegiem nie pije". Kurczę. Mówili, że nawodnienie przy bieganiu to ważna sprawa, a tu nagle w szpitalu każą przed biegiem nie pić? I kto to do jasnej anielki jest cjent?
Odwiedziny dobiegły końca. Idąc w stronę szatni widziałam karetkę z okna, to zrobiłam zdjęcie. Jestem perwersem robiącym zdjęcia karetkom. Oglądam też czasem "na sygnale" a jeszcze kilkanaście lat temu chciałam być kierowcą karetki. Niestety potem się okazało, że kierowca musi być też dodatkowo ratownikiem. Chociaż nie boję się krwi, to boję się igieł. A poza tym tam trzeba mieć krzepę a ja czasem mam problem z siatką z zakupami. ;)
Gitara to takie większe ukulele. Tu malutkie i plastikowe. Ktoś zgubił.
Król szos proszę państwa. Wciąż na chodzie. Miałam kiedyś takiego czerwonego zabawkowego "malucha".
A tu już jadę miejską limuzyną na spotkanie.
Mijam Teatr po drodze. Jeszcze tu wrócę. ;)
Luty a tu choinka stoi i życzą Wesołych Świąt. Jak zmienią dekorację na zajączki i bazie to się przyda na Wielkanoc. ;)
Oliwa i Czosnek. Dobre jadło a w środku czeka ulubienica tłumów. ;)
No tak, tak pizzę w sumie też można nazwać ulubienicą tłumów. ;)
Herbata z cytryną też w sumie się załapuje na to miano... ale ja mówiłam o Pannie Annie!
Kolejni nasi ulubieńcy to Jacek Grądowy i Piotr Konieczyński. Aktorzy jeleniogórskiego Teatru im. Cypriana Kamila Norwida. Tym razem w rolach policjantów w spektaklu Szalone Nożyczki.
Fajny ten lokal. Cuksy dają. ;)
Jeszcze jeden okiem rzut na choinkę ;)
Napaliłyśmy się na ten spektakl. Mam nadzieję, że Straż Pożarna gotowa na takie dwie gorące kobiety jak my. ;)
Norwid na tej rzeźbie to ma trochę minę jakby coś zażył albo zdał sobie sprawę, że jutro poniedziałek ;)
Rzut oka na słup teatralny z plakatami
Ja kiedyś sprawdzę dokąd prowadzą te małe drzwi ;)
Kurtynaaaa
Światła i akcja ;)
Tej pani chyba się nie podobało bycie fotografowaną ;)
Ja się może odsunę zanim mnie kopnie tą swoją girą z kamienia ;)
Dzięki telewizorkowi możecie zobaczyć jak wyglądała scena spektaklu
Trochę padało kiedy wyszłyśmy ale spektakl był BOMBA! GENIALNY! PRZE PRZE!
Poniedziałek
Nadejszła wiekopomna chwila... kiedy znowu musiałam pojechać do PUPy... Powiatowego Urzędu Pracy znaczy się ;)
W drodze doń minęłam dwa majestatyczne jelenie...
Stary przystanek autobusowy
A potem musiałam czekać aż dostąpię zaszczytu audiencji u jednej z pań urzędniczek. 3 siedzą w pokoju a tylko jedna się zajmuje ludźmi bez pracy...
Wizyta była krótka i owocna (nic mi nie znaleźli, więc mogę się obijać kolejny miesiąc) a potem sobie zrobiłam zdjęcie mchu
Jelenie popatrzyły na mnie z góry. Wydaje im się, że są jakieś lepsiejsze?
Minął mnie autobus, potem wylądowałam na chwil parę pod mostem... ;)
A wieczorem wizyta w szpitalu. Panu kierowcy autobusu trasa się popinkoliła i musiał szybko skręcić koło markietu żeby wrócić na właściwą ulicę. Tam autobus mniej więcej po środku kadru. Nie mam niestety lepszego ujęcia.
A potem zrobiłam zdjęcie kolacji taty ale niestety padł mi telefon i zdjęcia się nie zachowały... I to akurat w momencie, w którym mi pielęgniarka albo salowa - nie wiem kto zacz, ale krzywo się na mnie patrzyła - powiedziała, że w szpitalach i urzędach nie wolno robić zdjęć... sprawdziłam przepisy, niech się gryzie w zadek pani o krzywym spojrzeniu.
Wtorek
Trochę śniegu spadło. Zima chciała udowodnić, że niby wciąż żyje. ;)
Kiedy wychodziłam na spotkanie z Panią Kingą już śnieg zaczynał topnieć
Ale zdążyłam złapać kilka ujęć.
Pada deszczyk pada i śnieg nam zmywa...
Rzeczone spotkanie. Miejscówka zowie się Pink Cakes i jest przesympatyczna. Ale herbata z torebki paskudna. Raczej tam tylko na ciastko wrócę bo nie spróbowałam ale herbaty już nie tknę.
Miejsce naprawdę fajne i pracują w nim osoby niepełnosprawne, więc plusy za to. Niestety powinni zmienić gatunek herbaty.
I lokalizacja w samym centrum miasta to też duży plus.
Mówiłam, że śnieg był ale się zmył...
Kolejna młodzież, której nie stać na nowe spodnie...
Markiecik się buduje
Prasówka. Zenek nie umie śpiewać? Ale przecież śpiewać każdy może! (chociaż nie każdy powinien^^)
Pizzeria koło mojego domu
Można tam oprócz pizzy nabyć smaczne sałatki i warzywka zapiekane. Dobra rzecz kiedy nie masz czasu na gotowanie. Bierzesz na wynos i kilka kroków później jesteś z ciepłym jedzeniem w domu.
Pizza nie wygląda może jakoś pięknie, ale jest całkiem smaczna
Nie jest to może moja ulubiona pizzeria ale ma zaletę, że jest blisko.
A u taty na kolację jajo i galaretka. Najwyraźniej smaczna bo tato zjadł i nie zdążyłam spróbować. ;)
Środa
Znowu trochę śniegu spadło
I karetkę widziałam pod domem - taką do przewozu a nie ratowania.
Kicia po długiej nieobecności Pana ma już focha.
Śnieg jeszcze się trzyma
Ale niedługo bo topnieje...
gdyż słoneczko grzeje
Plac budowy
Rzeczka Śmierdziawka w pobliżu szpitala ;) (gdzie strumyk płynie z wolna...)
Tata był na konsultacji we wrocku i po powrocie dostał miejsce w innej sali
Na kolację była smaczna sałatka kartoflana
Aż z wrażenia bilboard przy markiecie odpadł ;)
Czwartek
Widok ze szpitalnego okna
Na kolację pół puszki pasztetu i listek sałaty
Widać jeszcze wzorki z puszki, a listek jakiś taki też jakby nieforemny ;)
Zastępcza Panna Anna w odwiedzinach w szpitalu
Piątek
Rzut oka na plac budowy
Na obiad ryba w sosie. Za dużo ości w tej rybie. A sos za mało przyprawiony.
Ja nie wiem jakim cudem jeżdżę z tymi ludźmi, bo pierwszy raz ten samochód widzę, ale miło, że uważają mnie za Dobrego Kierowcę. ;)
Budowa markietu
A obok inny markiet
Nie wiem po co nam więcej tych markietów...
A tutaj ktoś ma ogrzewanie samochodowe Zrób To Sam vel Pomysłowy Dobromir. Ewentualnie nie załapał się na Krzysia Kalafiora Świeżaka z Biedronki i ma Krzysia Kaloryfera ;)
Gdzie strumyk płynie z wolna
Tata oglądał telewizję
Kolacja wyczepista. Pomijając ten oszczędny kawałeczek sałaty utopiony w maśle. Pasta jajeczna. Mniam. Ale ta mielonka codziennie... oni chyba wykupili wszystkie zapasy z Biedry...
Wracam do domu przez placyk na którym za ozdobę robi przerośnięta piłka golfowa ;)
W nagrodę w tym tygodniu jest Order Szalonych Nożyczek

Ponieważ powyższy odcinek jest bardzo opóźniony, to dodajemy do niego odcinek 16. W którym wypisano tatę.
Sobota
Obiad bardzo smaczny. Dokonałam z tatą handlu wymiennego i przyniosłam mu coś z domu a w zamian zjadłam jego obiad. ;)
Ależ co wy opowiadacie. Ja wcale nie zrobiłam go w balona. ;) Balon za to latał po niebie ;)
Ładne mi półtora metra chodnika dla pieszych...
Plac budowy
Sałatę to chyba można nazwać maślaną... bo znowu utopili ją w maśle. Za to twarożek całkiem smaczny
Oooo nie cały śnieg stopniał ;)
Niedziela
Ponownie dokonałam handlu wymiennego. Matko jaki dobry obiad. I zupa pomidorowa niezła. Nawet im wybaczę ten makaron zamiast ryżu.
Sfotografowałam kałużę. Don't Judge Me. ;)
Jest luty. A pojawiły się przebiśniegi. I ptaszki ćwierkają jakby to był marzec...
Strumyk dalej płynie z wolna ;)
 Nie wysilili się tutaj. Jadalne ale bez zachwytów.
Pełnia. Podobno wtedy każde życzenie się spełnia...
Poniedziałek
Nie dokonałam handlu. Ale zjadłam trochę tego kurczaka i kilka łyżek zupy. Nie było to tragiczne, ale jadłam lepsze.
 Sałata Masłowa (lub maślana) i jajo. Bez zachwytów i tutaj, ale wszystko jadalne.
 Widok ze szpitalnego okna
Widać nawet mój blok. Ale nie powiem wam który to zacz hahaha.
 Jest już ciemno... nie jest mi wszystko jedno ;)
Kot chyba stracił nadzieję na powrót Pana ;)
Wtorek
Znów sypnęło śniegiem a potem deszczem...
Kolejny smaczny obiad. Jarzynówka taka sobie, bo nie jesteśmy z tatą fanami jarzynówek. Ale olał to. To już ostatni obiad. Jutro wypis.
Orkan Sabina mordruje parasole
Tak. Znowu zrobiłam zdjęcia śmietnika... naprawdę wszystko ze mną w porządku. ;)
A to było moje największe pozytywne zaskoczenie. No kurka! Genialna sałatka ryżowa. Nie jestem fanką brokuła ale w tej sałatce był smaczny. Z pewnością była tam kukurydza, wspomniany brokuł i ryż. Obstawiam majonez jako spoiwo. Muszę spróbować to odtworzyć, bo było genialne. Skorzystałam, że tata nie lubi brokułów i zjadłam całość. ;) A smakowało tym bardziej, że to już ostatnia szpitalna kolacja. Jeszcze tylko śniadanie (przez ograniczenia odwiedzin niestety nie mogłam dokumentować śniadań) i wypis.
 Ostatnie spojrzenie przez szpitalne okno
Papa oddziale. Obyśmy już nigdy się nie spotkali.
Środa
Sam Sam prowadzi inspekcję mieszkania przed przyjazdem taty
Inspekcja zakończona werdyktem pozytywnym. Tata może tu przyjechać. ;)
Z pewnych względów (których wybaczcie mi proszę ale nie chcę ujawniać - kto ma wiedzieć, ten wie) rodzice tymczasowo się przeprowadzili do starego mieszkania po babci, w którym już kiedyś mieszkaliśmy.
 Na nowo odkrywam stare okolice
Biednemu grad w oczy. Najmniej lubię wracanie z siatami zakupów i pełnym plecakiem pod górkę. Wolę nasze osiedle. Wszędzie blisko i płasko. ;)
A to największy minus starego mieszkania. Nie ma internetu. Telewizora jeszcze też nie ma. Ja wiem, że można robić inne rzeczy - czytać, rozmawiać, ale jak zapłacić rachunki, zabukować hostel i kupić bilet na pociąg? Dlatego tymczasowo mieszkam sama. W końcu jestem dużą dziewczynką c'nie? ;)
Czwartek
Latarnię zrobiono w balona ;)
A tu komuś przydałby się blok rysunkowy i kredki. ;)
Piątek

Koparka przy pracy. Pan się chyba zorientował, że jest uwieczniany. Pozdrawiam. ;)
Wrzuta koguta... nie widziałam koguta ani też i miejsca na wrzuty ;)
Widziałam za to dwie beemki parkujące na skrzyżowaniu ;)
Moje miasto nocą
I zakupy w markietach - lubię markiety za to, że nie trzeba z nikim rozmawiać poza mówieniem kasjerkom dzień dobry, płacę kartą, dziękuję. ;)
Sobota
Stęsknionego kota przeprowadziłam do Pana. Spędziła około 6 godzin schowana za materacem. Potem wyszła i po tym jak już wróciłam do domu podobno ułożyła się tacie na łóżku. Sukces.
 W centrum przy deptaku porobili dziury. Znowu mamy co obserwować. xD
Harcerze przy Karczmie, w której zazwyczaj się pije zamiast jeść. ;)
Wieczorny widok na dworzec kolejowy
Uśpiona koparka na placu budowy ;)
A w nagrodę wyjątkowy Puchar Super Taty

Dziękuję za uwagę i przepraszam za tak długie milczenie.
Do następnego!
Howgh!

2 komentarze:

  1. Kocham małpiatki i nic tego nie zmieni! Zresztą wszystkie pluszaczory kocham! Nawet z jednym... śpię :P Życzę zdrówka Tacie i wszystkim Twoim bliskim. Buziaki!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze :))