Zaczęłam ten wpis pisać w listopadzie ale coś nie pykło ;) dlatego zostawiam to co napisałam przekreślone ;) W skrócie wam opiszę co się u mnie działo :)
Zdążyłam się wyrobić z pracą magisterską. Dzięki pomocy kumpla udało się zlecić wydruk w Łodzi na miejscu, dzięki czemu nie było kłopotu z transportem prac. A w tak zwanym międzyczasie zapisałam się na kolejne studia magisterskie. Dziennikarstwo. Poznałam świetnych ludzi. Uczelni mam trochę do zarzucenia, ale moja grupa (za wyjątkiem jednego gburowatego osobnika) to po prostu fantastyczni ludzie. Zajęcia miałam online i było to bardzo wygodne. Nie było przerwy obiadowej ale w czasie nudnych zajęć po prostu szłam do kuchni i wstawiałam sobie do piekarnika lasagne czy pizzę. Najlepsze, że zamiast na takiej diecie przytyć to schudłam. Po prostu dźwiganie zakupów i wózka inwalidzkiego dobrze robi na kondycję. Podnoszenie czterech kilo kocura też. xD
Poza tym nic ciekawego się nie działo.
Myślę, że nie ma co się dłużej rozwodzić. Postaram się wrócić do publikowania tygodnika.
A koty obecnie wyglądają tak:
Będzie tego. Howgh!
Jeej! Nowy wpis! :D Czekałam, nie ukrywam. :P Po raz kolejny gratuluję magistra. :P
OdpowiedzUsuńTeż ostatnio reaktywowałam bloga i będę starała się wrzucać tam coś raz na jakiś czas. Nie tak często jak kiedyś, ale pewnie częściej, niż przez ostatnie prawie 3 lata. xD
Już się bałam, że coś się stało, choć gdzieś z tyłu głowy miałam myśli, że po prostu masz dużo pracy na studiach. Cieszę się, ze wróciłaś. Koty wyluzowane na maksa - te to mają życie. Gratuluję obrony i dostania się na kolejne studia. No i czekam na wpisy. Niecierpliwie - dodam.
OdpowiedzUsuń