piątek, 25 października 2019

nieregularnik #1

Moje życie przypomina skarpetkę w pralce. Pranie z wirowaniem. Niby coś wydaje się ustalone, a tu nagle ryps - jeden telefon zmienia wszystko. xD Nagle muszę jechać do Łodzi, bo jednak nie zaocznie i nie jeden semestr, a dziennie i rok. Muszę ogarnąć tryb indywidualny, ubezpieczenie i inne takie tego ważne. Mówiłam. Skarpetka w pralce.
Ale lecim z "nieregularnikiem".
W deszczowy dzień wybrałam się na herbatę z Panią Kingą. Panią bo jest już szczęśliwą mężatką.
Herbatka w ulubionej klimatycznej kawiarni. A do herbatki ciacho.
Ja wciąż czekam na mój list z Hogwartu. Sowa chyba się zgubiła albo ktoś jej krzywdę zrobił. W tej uroczej torbie była pościel - około 5 dyszek za komplet. Niestety nie kupiłam, bo nie miałam przy sobie takiej gotówki.
Pluszaczek strzegł skarbonki przeznaczonej na zbiórkę charytatywną.
A to woda z kranu na mojej byłej już uczelni. Naprawdę tak wygląda po chwili od nalania do butelki. Nawet filtr niewiele tu pomoże. Jedyne co by pomogło to remont sieci kanalizacyjnej.
Ale skoro już o uczelni mowa. Zostałam nagrodzona za "dyplom roku". I z tej okazji po raz pierwszy od nie wiem ilu lat założyłam spódnicę. Miałam sukienkę na studniówce, więc powiedzmy, że od tamtego czasu nie miałam nic sukienko lub spódnicopodobnego na sobie.
Jednakże hitem tygodnia okazała się grochówka! Byłyśmy z Panną Anną na spektaklu Niedźwiedź i Oświadczyny na podstawie jednoaktówek Czechowa i nasz ulubiony aktor przejęzyczył się na scenie. Zrobił to jednak tak umiejętnie, że gdyby nie reakcja Panny Anny byłabym pewna, że tak było w tekście.
Toteż tradycją łowiecką niech się stanie do podrzucanej grochówki strzelanie. ;)
Nasz teatr już oddano do użytkowania po kilkuletnim remoncie. Piękny jest.
Przy okazji odbierania nagrody za dyplom dostałam darmowe zaproszenie do kina na film "Czarny mercedes". Poszłyśmy z mamą. No cóż. Jakby to tego ten tego. Mercedes faktycznie ładny. Stary. Wrocławski Dworzec PKP grał Warszawę z czasów II Wojny Światowej. Trupy też były. I były tak zwane "momenty". Zastanawiam się jednak dlaczego nie pokazuje się ich subtelniej w polskiej kinematografii, a zawsze tak "na bezczelnego" niczym w najtańszym pornolu. Ot ryp między oczy - tak wygląda seks proszzz państwa. Zakończenie nie dało mi poczucia "właściwego" zakończenia i zostawiło uczucie głębokiego "meeh takie sobie". Dobrze, że bilety były za darmo.
Na wyborach byliśmy całą rodziną - minus kot, bo kot nie ma praw wyborczych niestety.
A skoro o kotach mowa, to taki fajny plakat filharmonii widziałam. Prosty a skuteczny.
Piękne jesienne słońce i kolory liści na drzewie. Miodzio. I tata już bez kul chodzi. Coraz dłużej, coraz lepiej. Pozdrawia serdecznie i dziękuje za wszystkie kciuki.
Coś mię odbiło i kupiłam sobie atrament, obsadkę i stalówki. Prawdopodobnie skończy się na bazgraniu niczym kura pazurem.
A z Panną Anną też poszłam na herbatkę. I ciastko. Przesadzam z ciastkami. Robi się ze mnie ciasteczkowy potwór.
Jak coś ma napis "czarownica" czy "magia" to na bank zwróci moją uwagę. Sprawdziłam właśnie u cioci Wikipedii, że to chodzi o Tonik jakowyś z Oczaru - pewnie wirginijskiego, bo Indianie z tego jakieś preparaty lecznicze robili.
Jesień... jesień... liście lecą z drzew... (kto pamięta, który kabaret miał w repertuarze taką "piosenkę"?)
To już chyba moja tradycja osobista, że za sukcesy związane z dziennikarstwem lub studiami kupuję pióra. No... a poza tym jestem uzależniona od pisadeł. Tym razem padło na drewnianą obsadkę z korkowym uchwytem, szklane pióro, stalówki w metalowej puszce, a do tego kolejny tusz. Należałoby uzupełnić informację o fakt, że mam jakąś dziwną fobię związaną ze szklanymi rzeczami, więc nie rozumiem jak mogłam kupić szklane pióro. Przecież teraz będę panikować, że stłukę...
Lubię ciekawe graffiti. Ten ptak chyba ma już kilka lat i dzięki temu nabrał swoistego charakteru.
Co mówiłam o słowach "magia" i "czarownica"?
Ta książka nie jest o czarach w stylu filmów Harry Potter ani serialu Sabrina lub chociażby mojego ukochanego filmu Totalna Magia. Nie wyczaruje chłopa na progu niczym zamówienie w Allegro "abrakadabra hokus pokus czary mary niech przede mną się pojawi taki a taki książę niezbyt bylejaki" i pufff pojawia się kurier z pudełkiem i słowami "oto pani facet, proszę dbać i prać tylko w detergentach do delikatnych tkanin". Nauczy raczej jak być bardziej pewną siebie. Że skoro nosisz czarne, to znaczy, że lubisz czarne i wcale nie musi się za tym kryć ideologia. Że "krąg czarownic" to tak naprawdę krąg osób z którymi się przyjaźnisz i do których masz zaufanie. Styl w którym książkę napisano jest nieco naiwny i nie każdemu się spodoba. Poza tym to taki "kołczing" kobiecości. Nie dałam rady przeczytać "na jeden raz".
A na zakończenie znaczek pocztowy. Zawsze lubiłam ładne znaczki.
Dziękuję za wizytę. W nagrodę macie trochę ptasiego mleczka.
Do następnego! Howgh!

2 komentarze:

Dziękuję za wszystkie komentarze :))